środa, 29 maja 2013

Zmartwychwstanie cz.1



 Wiem!
Nie było mnie długo! Ale!
Matma poszła mi bjutiful, hista not bed, a angielski jak łatwo się domyśleć łan handret percent ;p

Ok, kończę, bo mnie językoznawczyni (Agata - Akemi wie o co chodzi xD) zabije...
A teraz!
Nowe opko! Hue hue hue!
Nie kcę kończyć Damiana i Bartka... to moje pierwsze dzieci! ;(

Endżoj i te sprawy ;p

Przykro mi, nie powiadamiam! Brak czasu ;/

Był piękny, słoneczny dzień. Pogoda prezentowała swoje atuty, odzwierciedlając uczucia ludzi w mieście. Dlaczego? Ponieważ dzisiaj książę Richard miał nadać prawa miejskie ich rodzinnemu miastu.
Wszyscy byli tak szczęśliwi, że nawet praca w polu i na straganach szła jakoś łatwiej i przyjemniej. Każdy czuł, że jest to dla niego szczęśliwy dzień.
Jedna z rodzin odbierała to nawet mocniej od innych, a zwłaszcza pewien młody chłopiec o imieniu Marek…
- Marku! Idźże się umyj! Toć to dzisiaj wielki dzień! Nasz wspaniały Richard przyjeżdża nadać naszemu Preston prawa miejskie, a ty taki umorusany?! – krzyczała matka wspominanego wcześniej Marka.
Był to rok 1418, czerwiec, dnia 18. Nadszedł znaczący dzień dla Preston. Dzisiaj, po południowej mszy, ma mieć miejsce to wielkie wydarzenie.
- Dobrze matko – mruknął młodzieniec. Wiedział, że kobieta ma rację, dlatego poszedł nad strumień, by zażyć kąpieli. W drodze do niego zobaczył orszak książęcy. Natychmiast stanął w miejscu, z podziwem przyglądając się białym rumakom, pięknym damom i wielkim dostojnikom. Zachwycał się zbrojami rycerskimi, pięknie lśniącymi w blasku letniego słońca, chwile później ciesząc oczy białą jak śnieg sierścią rumaków, a także jedwabnymi sukniami dworskich dam.
- Chłopcze! – zakrzyknął jakiś jegomość z rumaka – Zejdźże z drogi! Chyba, że masz zamiar zostać zdeptanym przez nasze konie!  
Chłopiec momentalnie otrząsnął się z oszołomienia i posłusznie wykonał polecenie 
- Przepraszam, panie. – Skłonił się głęboko.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko.  – Szukamy rynku w mieście Preston. Możesz wskazać nam drogę?
- Tędy, panie – Wskazał na jedną ze ścieżek – Przejechać musieli będziecie przez miasto, wzdłuż tej drogi, panie.
Mężczyzna skinął głową z wdzięcznością. Wyjął z sakwy jedną srebrną monetę i rzucił ją chłopcu. Markowi aż oczy zaświeciły. Wykonał jeszcze jeden głęboki ukłon i popędził nad strumień. Szybko się umył, a monetę schował do kieszeni. Po kąpieli pobiegł prosto do domu. - Matulu! Matulu! – krzyczał już w sieni – Matulu, zobacz! 
Chłopiec wyjął monetę i pobiegł do matki. Ona, zajęta swoimi domowymi zajęciami, odwróciła się, nieco zła. Myślała, że synek znowu przyniósł jakiś kamyk z podwórka, albo inne nieprzydatne znalezisko. Jednak, gdy zobaczyła monetę…  
- Skąd to masz?! Nie ukradłeś tego komu?! – spytała zszokowana.
- Skąd! Matulu! Pan na koniu, wielki dostojnik, dał mi ją  za to, że wskazałem mu drogę! Matulu! Dostałem monetę! – pisnął uradowany i rzucił się matce w ramiona – A ja chcę dać ją Tobie, matulu – roześmiał się, oplatając ją rączkami wokół bioder.
Matka chłopca spojrzała na niego ciepło.  
- Dziękuję, synku – uśmiechnęła się ciepło. – Dziękuję! – Przytuliła go mocno do swej piersi – A teraz szybko! Musimy iść na uroczystość! – Złapała syna za rękę i razem ruszyli do wyznaczonego miejsca.
Plac zapełniony był ludźmi aż po brzegi! Jednak jakoś udało im się dostać w miarę blisko centrum. Matka wzięła chłopca na ręce, by ten mógł widzieć, co dzieje się na podwyższeniu. Wielki Pan, który dał mu monetę, wstał i poszedł na mównicę.
- Mieszkańcy Preston! – zaczął uroczystym tonem. 
- Mamusiu! To ten pan dał mi monetę! – szepnął chłopiec, rozpoznając mężczyznę.
- … ja, Wielki Książę, Richard – kontynuował jegomość, a chłopiec aż zachłysnął się powietrzem. On… rozmawiał z samym księciem! – mam zaszczyt, nadać dziś prawa miejskie Preston! Od dzisiaj przejmuję władzę w tym mieści. Już nie mieszkacie w grodzie, ani w żadnej osadzie, czy wiosce! Od dziś mieszkacie w Mieście Preston!
Rozległy się gromkie brawa. Każdy bez wyjątku zaczął się kłaniać. Po dokończeniu przemówienia Książę zszedł z podwyższenia i zaczął kierować się do stajni. Wszyscy zaczęli mu ustępować drogi. Chłopiec, gdy Książę szedł w jego kierunku, skłonił się głęboko i powiedział: „Dziękuję”. Mężczyzna spojrzał na niego z lekkim uśmiechem i dotknął jego głowy  
- Czy chce pani, żeby syn dołączył do mego orszaku? – spytał niespodziewanie matki chłopca. Maria – bo tak miała na imię – wstrzymała oddech. W jej oczach zaszkliły się łzy.
- Tak! Tak panie! – wyszeptała.
Chłopiec spojrzał na matkę wilgotnymi oczyma, gdy Książę wyciągnął do niego rękę. 
- Chodź ze mną. Od dziś służysz jako giermek memu zaufanemu przyjacielowi i spełniać będziesz każdy jego rozkaz! A wkrótce może nawet staniesz się wojownikiem.
Chłopiec skłonił się głęboko.
- Tak panie! – szepnął i po raz ostatni rzucił się matce w ramiona. Obojgiem targnął szloch. – Pamiętaj o mnie, matulu. 
- Będę, synku! – szepnęła, wyswobadzając go z objęć i pokazała mu monetę. – To będzie moją pamiątką po Tobie. – szepnęła. Z radością, ale i smutkiem patrzyła, jak syn odchodzi.
Gdy zaczęli jechać, z Księciem zrównał się pewien mężczyzna w pięknej zbroi.
- Książę! Dlaczego to zrobiłeś?! – spytał zszokowany.
Ten uśmiechnął się lekko i spojrzał na niego.
– Ponieważ przypomina mi Ciebie z czasów, kiedy my byliśmy tacy mali. Ma ten sam błysk w oku co ty. Czuję, że będzie wspaniałym wojownikiem, gdy dorośnie. Zaopiekuj się nim.
Rycerz, nieco zdziwiony tym, co powiedział książę, z początku myślał i rozważał. Jednak, gdy spojrzał na chłopca, uśmiechnął się lekko.
- Rozumiem. Zrobię to, Książę – odparł.

niedziela, 19 maja 2013

Powrót!

Gomene Ludzie!
Wiem, wiem...
Zabijcie mnie!
Zawalony łeb!
Dam wam notkę już za tydzień!
Przysięgam!
Będę grzeczny i pisał już regularnie...
Obiecuję! Na paluszki!
No... A teraz przepraszam, kuję się na poprawę!
See you soon!



Zapieprz.STOP.Poprawy.STOP.Pisanie notki STOP.
Notka będzie w czwartek!
Termin ostateczny!
Szykujcie siekiery, tym razem pozwalam