niedziela, 24 lutego 2013

Laxus x Fried x Bixlow



- Panie Laxusie! Panie Laxusie!
- Fried do cholery zamknij mordę!
- Ale… Damian pisze o nas… i Bixlowa w to wciągnął nawet…
- ŻE CO?!

……………………………………………………………………………………………………….

Proszę odłożyć siekiery, młotki i gwoździe… DuSiek, piły łańcuchowe też… Spalinowe też! I nie kombinuj! No…
To mój pierwszy raz (bez skojarzeń! =.=) Gdy piszę trójkąt… więc ten… no… mam nadzieję na trochę wyrozumiałości… nee? No… A teraz lecę, Laxus wpadł na mój trop… cześć!

……………………………………………………………………………………………………….

- Skończyłem! Wszystkie pułapki zastawione… a tu taki bonusik… - mruczał pod nosem Fried, zastawiając ostatnią pułapkę
- I jak ci idzie, zielony bracie? – Bixlow musi wtrącić swoje 3 grosze… Daje tego pokaz zawsze i przy każdej okazji
- Zielony! Zielony! – zawołały jego „dzieciaczki”
- Świetnie, to już ostatnia… współczuje tym, którzy się tu znajdą… szczególnie jeżeli będzie ich minimum 3… specjalny bonusik w tym miejscu ich czeka…
- A jaki to bonus zastawiasz pod moją bazą, co Fried? – Właśnie nadchodził Laxus
- Nie! Panie Laxusie! Proszę nie wchodzić w te runy! – Fried chciał ruszyć swemu obiektowi westchnień na pomoc. Jednak blondyn wszedł już w pułapkę. Zielonowłosy także w nią wpadł, a za nimi wbiegł roześmiany Bixlow.
- No więc, dowiemy się co za bonus nam zgotowałeś, Fried? – lalkarz nie mógł powstrzymać parsknięcia śmiechem
- P…Przeczytajcie sami… - ledwo wydukał w odpowiedzi mag run po czym osunął się na kolana
- Bla bla  bla… jeżeli wpadnie w tę pułapkę więcej niż 2 osoby mają ze sobą… że co?! Fried, co ci łazi po tej zielonej łepetynie?! – sztuczny smoczy zabójca, nie był zbytnio zadowolony… lekko mówiąc…
- Bo… Ja… Ja nie myślałem, że coś takiego naprawdę może się stać…
- Laxusie, o co… - zdążył wydobyć z siebie Bixlow, zanim nie wybuchł śmiechem – Hahahaha! Dobry żart. Fried, wypuść nas stąd!
- N…nie mogę… wiem że Levy zna się na runach, więc założyłem specjalne zabezpieczenie… nie da się tego obejść… w żaden inny sposób…
- I musiałeś to założyć akurat w tym miejscu!? – szef gromowładnych nadał był nabuzowany
- Bo… chciałem ich spowolnić… więc co teraz zrobimy?
- Jak to co? Zastosujemy się do tej reguły, i będziemy się kochać – zawołał wesoło Bixlow
- Nie ma innego wyjścia – przytaknął Laxus i dumnie się wyprostował. Spojrzał na Frieda łapczywym wzrokiem
- Cz… czemu się tak na mnie patrzycie? – wyjąkał zielonowłosy mag
- To był twój pomysł…
- Ty nam to zafundowałeś…
- Więc chyba nie sądzisz że to którykolwiek z nas będzie na dole?
Fried przełknął ślinę. A raczej próbował, bo coś stanęło mu gulą w gardle. Zawsze marzył o tym, żeby zrobić to z Laxusem… Ale nie pod katedrą, na środku chodnika, wewnątrz run! I w dodatku z Bixlowem?! Jego rozmyślania przerwały się w momencie, gdy poczuł dwie pary rąk łapiące go z obu stron. Postawili go na nogi, po czym zaczęli go rozbierać. Bixlow zaczął tym swoim długim językiem lizać jego szyję i obojczyk. Za to Laxus zaczął pieścić rękoma sutki zielonowłosego. Mag run zaczął wydawać z siebie niekontrolowane jęki i westchnienia. Jego męskość pod wpływem tych pieszczot zaczęła uwierać go w spodniach, co nie uszło uwadze blondynowi. Zaczął lekko masować je przez materiał spodni. Po chwili Bixlow zaczął schodzić językiem niżej, wzdłuż linii kręgosłupa, po czym zdjął z Frieda bezceremonialnie spodnie wraz z bielizną. Młody mężczyzna jęknął zawstydzony, jednak nie dane było mu jakoś oponować, gdyż po chwili poczuł dwa skrajne uczucia. Przyjemność – gdy poczuł jak Laxus zaczął lekko poruszać ręką po jego członku, oraz dyskomfort, gdy ten napaleniec Bixlow, wsunął w niego dwa naślinione palce. Niebieskowłosy zaczął poruszać palcami coraz szybciej, przez co Fried zaczął praktycznie wić się w objęciach Laxusa, który zaczął się z nim namiętnie całować. Zielonowłosy ocierał się sugestywnie o blondwłosego, który także zaczął się podniecać. W momencie, gdy Fried chciał coś powiedzieć, wydał z siebie jedynie głośny jęk, gdyż w tej samej chwili, Bixlow dołożył trzeci palec i zaczął rozciągać chłopaka jeszcze bardziej. Laxus nie mógł już dłużej wytrzymać i zsunął z siebie nieco spodnie, i kazał klęknąć zielonowłosemu. On posłusznie chwycił męskość szefa gromowładnych w usta. Jednak, na jego nieszczęście, ten widok tak podniecił lalkarza, że ten nie wytrzymał i jednym szybkim ruchem zdjął z siebie spodnie, i wszedł w Frieda. Chłopak jęknął głucho, jednak po chwili zaczął znowu ssać męskość Laxusa. Ruchy Bixlowa stawały się coraz szybsze i głębsze, przez co Fried ledwo już wytrzymywał. Gdy lalkarz był już u kresu swych wytrzymałości, wysunął się z zielonowłosego i zamienił się miejscami z Laxusem. Teraz gromowładny posuwał chłopaka od tyłu, a w ustach zielonowłosego, znalazła się męskość Bixlowa. Długo jednak nie wytrzymał. Pierwszy doszedł Bixlow, jednak tuż przed końcem zdążył ledwo wyjąć męskość z ust chłopaka, i doszedł na jego twarz. Po chwili spełnienie osiągnął Fried, a tuż za nim Laxus. Zielonowłosy nie miał siły na poruszanie się, więc Bixlow z Laxusem zanieśli go do wnętrza Katedry, i ułożyli go gdzieś na ławce. Gdy lalkarz wyszedł na misję, a runiczny mag odzyskał przytomność, smoczy zabójca odezwał się do niego:
- Mam nadzieję, że to kiedyś powtórzymy, tylko bez Bixlowa, co?
- Ty… ze mną?
- Jasne… zawsze wiedziałem, że ci się podobam, a wiedz, że i ty nie jesteś mi obojętny… ale nie mogłem sobie pozwolić, by ktoś się o tym dowiedział. A dzisiejszy incydent, był jakby nie patrzeć… przyjemny… nie sądzisz?
- T…tak…
- Dasz radę dzisiaj chodzić? – zapytał, po czym parsknął śmiechem – odpocznij chwilę, i ruszaj z powrotem, nie możemy sobie pozwolić na zbyt długą przerwę!
- Oczywiście!

Nie wiem Akemi czy o to ci chodziło… ale… no wiesz ;D Pierwszy raz… (bez skojarzeń!!)

czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział XV



Gomeneee… Sorki że tak krótko… Ale naprawdę…
Obiecuję! Kolejna notka nadrobi wszystko!
 Betowane przez Duśkę ;D

- Zabiję cię! – Pierwsze zdanie po wyjściu ze sklepu było od Bartka skierowane do Damiana. – A gdyby to była obsługa? Ochrona? Albo, co gorsza kierowniczka?! Byśmy wylecieli na zbity ryj! A ja nie miałbym tych cholernych spodni!!
- Nie podobają ci się? – zapytał Damian. Był nieco zbity z tropu. Albo po prostu tak rozbawiony, że już nie kontaktował.  Jedno z dwojga.
- Oczywiście, że mi się podobają! – obruszył się Bartek. – Chyba bym ich nie kupował, gdyby mi się nie podobały, a podobają mi się, do cholery, podobają!
- Chcesz bardziej przekonać mnie, czy siebie? – parsknął śmiechem Damian, za co dostał w potylicę. – Auuu! To bolało!
- I miało boleć! – burknął Wilski. – Napaleniec! Nie umiesz się nawet zachować w sklepie?!
- No już dobrze mamusiu, nie będę. – Górski udawał obrażonego. Reszta drogi do bursy minęła im we względnej ciszy. Względnej, bo Bartek próbował udobruchać Damiana, ale ten w zaparte udawał obrażonego. Jednak w bursie…
Gdy tylko drzwi zatrzasnęły się za Damianem, on odwrócił się i je zamknął. Bartek był nieco zdezorientowany, jednak gdy tylko Górski przyszpilił go do ściany, odzyskał przytomność.
- Już się nie gniewam, wiesz? – szepnął do ucha Wilskiemu.
- Zauważyłem. – Bartek próbował zdobyć się na obojętny ton głosu. Jednak rumieniec wpłynął na jego policzki, gdy Damian zaczął obrysowywać linię jego szczęki samymi opuszkami palców.
- Masz zamiar coś z tym fantem zrobić? – Och! Jak on uwielbiał się z nim droczyć.
- Tak, zabrać cię na to spotkanie, na które notabene zaraz się spóźnimy. – Może i był masochistą. Bo bardzo mu się to podobało, jednak nie chciał, by JEŻELI do czegoś by doszło, by ktokolwiek im przeszkodził. A poza tym, to trochę za szybko, nie sądzicie?
- Ech. Ale… Ja nie chcę tam iść! – jęknął głucho wyższy z chłopaków.
- Nie zachowuj się jak dziecko! – Bartek udawał surowy głos. Jednak cały efekt zniszczyło obustronne parsknięcie śmiechem.
- Dobra… To co? Idziemy?
- Idziemy, idziemy. – Wyszli z powrotem na dwór. Ruszyli w stronę kawiarni, do której się umówili na spotkanie. Gdy tylko tam doszli, usiedli przy stoliku tuż koło wejścia. Długo na szczęście nie czekali.
Już po paru minutach dołączyli do nich dwaj młodzieńcy. Pierwszy był nieco niższy od wszystkich. Miał blond włosy i mlecznobiałą cerę. Jego błękitne oczy oceniały chłopców z lekkim zaciekawieniem, jednak bił od nich chłód, jakby chciał im pokazać, że jest od nich lepszy. Ubrany był w ciemne jeansy i błękitną koszulę u której dwa górne guziki miał rozpięte. Drugi z nich był całkowitym przeciwieństwem swojego towarzysza. Nieco wyższy, ale szczupły. Czarne włosy były w lekkim nieładzie. Miał brązowe oczy, z których emanowała radość i szaleńcza wręcz energia. Uśmiechał się od ucha do ucha i po chwili rzucił się Damianowi na szyję. Bartek i jego przyjaciel byli nieco zdziwieni, a blondwłosy chłopak tylko prychnął donośnie.
- Damian! Jak ja cię dawno nie widziałem – powiedział kruczowłosy – tęskniłem za tobą!
- Eee… Kacper puść mnie, jeśli łaska! No puszczaj, do cholery! – odepchnął lekko od siebie nowoprzybyłego. – Bartek, to jest Kacper. Kacper, to jest Bartek – zapoznał ze sobą dwóch chłopaków. – A tego pana chyba nie znam…
- A! Racja! To jest Wincent. Pochodzi z Anglii. Przeprowadził się tu 3 lata temu.
- Cześć – rzucił od niechcenia blondyn.
- Jakiś sztywny – szepnął Damian.
- Nie sztywny, tylko się wstydzi – zapeszył się Kacper. – Wiesz, że ja szukam wrażeń w życiu – puścił mu oczko.
- Zaraz będziesz szukał zębów, zrób tak jeszcze raz – sapnął zirytowany Górski. – Nie jesteśmy już ze sobą, pamiętaj…
- Jasne, jasne. Siadaj – powiedział z uśmiechem.
- Więc? Co chciałeś? Po co chciałeś się spotkać? – zapytał nasz sportowiec.
- Poznać twojego nowego kolegę. – Kacper przeniósł wzrok na Bartka. Ten się nieco speszył, jednak nie spuścił głowy.
- Coś konkretnego chciałbyś wiedzieć?
- Oczywiście. Nazwisko, wiek, adres zamieszkania i renta babci! Głupio się pytasz! Pogadać chciałem!
- O czym? – warknął Damian. – Myślałem, że po 3 miesiącach nieodzywania się, nie będzie już wspólnych tematów do rozmów!
- Czemuś ty dla mnie teraz taki niemiły? – teatralnie udał zranionego.  
- Przestań robić z siebie idiotę i powiedz, co miałeś do powiedzenia!
- Uważaj na język, bo możesz go stracić – warknął cicho Wincent.
- Ej, ej! Chłopaki! Spotkaliśmy się tu rozmawiać, a nie kłócić! – Bartek poczuł, że musi się wtrącić, zanim dojdzie do rękoczynów.
- Wincent no… Prosiłem cię o coś – fuknął Kacper.
- Mam dość tego, jak ty się podniecasz na samą myśl o nim! Myślałem, że skoro sam wyszedłeś z inicjatywą naszego związku… A gdy tylko dorwałeś do niego kontakt, znowu się cieszysz jak głupi! Albo jesteś ze mną, albo z nim! – Całe szczęście mało ludzi było w kawiarni, bo na sto procent chłopcy by mieli pewnie problemy. Nikt jednak z obecnych, nie zwrócił na nich większej uwagi…
- Wincent, ja… - zaczął kruczowłosy.
- Co, ty?! Słuchaj, ja idę! Odezwij się jak zmądrzejesz! – po wypowiedzeniu tych słów wyszedł. Kacper jeszcze chwilę patrzył w miejsce, gdzie zniknął jego chłopak, po czym opadł z powrotem na krzesło… i zaczął płakać!
- Ej! Ej Kacper! Co się stało?
- Bartek, wielki obrońca zwierząt – prychnął Damian – zostaw go!
- Słuchaj! Może zachował się jak świnia, ale nie możemy go teraz tak zostawić!
- Ale co mnie to obchodzi?
- Damian! Od kiedy ty taki jesteś!? – Wilski był zszokowany! Nigdy wcześniej nie spodziewał się, że ten miły, uśmiechnięty i zawsze pomocny (no może nie zawsze się udawało, ale chciał dobrze!) może być tak nieczuły!
- Słuchaj, on mnie olał! Nie mam zamiaru mu pomagać! Czego ty ryczysz?!
- Ja… ja… On…! Ty…
- Chodź, cicho, nie becz! Chcesz pogadać?
- T…Tak… chyba… ale… Damian?
- Nie, on nie pójdzie, chodź… - wyprowadził chłopaka na zewnątrz i kazał na migi Damianowi wrócić do bursy. Oczywiście, Damian mało zrozumiał, więc na wszelki wypadek upewnił się sms… Bartek i Kacper ruszyli w przeciwną stronę, a Górski skierował się w stronę bursy. O czym Kacper może rozmawiać z Bartkiem…?

czwartek, 14 lutego 2013

Gildarts x Laxus



Elfman: Prawdziwy mężczyzna nie obchodzi walentynek! Ale prawdziwy mężczyzna nie może także znieść, gdy jakaś yaoifanka składa zamówienie! Damian jako prawdziwy mężczyzna musi spełnić jej zamówienie! Oto shot Gildarts x Laxus!
Ichiya: Meeen!
Tytania: Zamknijcie się! Chcę wiedzieć jak się potoczą losy tych dwóch magów! To jest piękne! Romantyczne!
Damian: Eee… tego… Erza… nie denerwuj się… ale to będzie mało romantyczne…
Tytania: Co?! Przecież to walentynki! Najpiękniejsze święto w roku! Poza gwiazdką… Ale to nieważne! TO MA BYĆ ROMANTYCZNE!!
Damian: Spokojnie! Kolejny shot się pisze! Będzie romantycznie! Obiecuję! TSUMIMASEEEEE! Nie bij!
I tym oto wstępem, zapraszam na mało-walentynkowego shota…
Ale kolejny będzie romantyczny! (Erza mnie obserwuje… więc nie mam wyboru…)

Akemi! Razem z Karen, zakłądamy Otakucity ;D
Mamy nadzieję, że dasz o tym wzmiankę na blogu ;D
Zbieramy fundusze na założenie osady
 i sprowadzenie inwestorów z biedronki i Empika...



W siedzibie jednej z mrocznych gildii, która zajmowała się napadami, trwała rozmowa, między jednym z najlepszych członków Fairy Tail – Laxus i założycielem gildii Magic Stealers – Kerrosem.
Nasz blondwłosy mag, nie może pogodzić się z myślą, że jest ktoś między nim, a Makarovem, pod względem siły!
- Ale… jesteś pewien? – dopytywał się Laxus. – To nieco… kontrowersyjna metoda, nie sądzisz?
- Słuchaj, prowadzę ten interes od 25lat! Na czym jak na czym, ale na przejmowaniu mocy, znam się jak nikt inny! – oburzony czarownik wstał! Nikt dotąd nie krytykował jego metod, nawet tak kontrowersyjnych jak ta!
- Ale! To przecież nienormalne! Żeby facet z facetem! I to jeszcze, muszę być na dole?! – Laxus nie krył zdenerwowania! Ten facet chyba się z niego nabijał!
- Słuchaj, ja wiem że to dla ciebie może dziwnie brzmieć, ale tak już jest! Nie chcesz, to nie! Trudno! Nikt cię nie zmusza! Chcesz coś posiąść, czasem musisz coś poświęcić!
- Ale… cholera! Nie ma innej metody?
- Jest, ale nikłe szanse na przeżycie kogokolwiek z was. Z tego co mi wiadomo, Gildarts posiada ogromną magiczną moc! Jeżeli próbowałbyś wyssać ją z niego, pewnie źle by się to skończyło, ponieważ mały przeciek, i magia niszczenia rozproszy się po całym mieście! Więc, albo robisz za uke, albo musisz trenować!
- Jasne, jasne… Dobra, słuchaj. Wy robicie sobie 2 tygodnie wolnego, a stary będzie myślał, że zostaliście zlikwidowani i możecie wracać do roboty. Jasne?
- Jasne, tylko pamiętaj o zażyciu tej tabletki przed waszym stosunkiem!
- Oczywiście. Dzięki! Do rychłego zobaczenia! – wyszedł z budynku i skierował się do miasta. Dobrze, że dogadał się z tym typem. Chociaż ta metoda… nadal nie był pewien, ale zdecydował! Posiądzie tę moc za wszelką cenę! Zresztą… Każdy wie, że Gildarts rzadko bywa w Magnolii, więc nie ma dużo czasu na wybór „łóżkowych” towarzyszy… Podobno nie raz i nie dwa, bywali tam chłopcy i mężczyźni. Więc ma jakąś szansę. Ledwo wszedł do siedziby, a podłoga zaczęła się ruszać. Dzwony zaczęły dzwonić i wszyscy byli podekscytowani.
- On już idzie… - pomyślał.
- Spokojnie! To Gildarts! Zostało uaktywnione ustawienie na Gildartsa! – oznajmił Makarov.
Całe miasto zostało poprzestawiane. Wszystko poukładane jak puzzle, a między jedną a drugą częścią idzie on! Gildarts! Najwspanialszy mag Fairy Tail! Oczywiście jego wejście zostało uczczone imprezą, oblane alkoholem, okraszone licznymi piosenkami i opowieściami. Gdy wszystko ucichło, blondwłosy mag łyknął podarowaną mu przez Kerrosa tabletkę i podszedł do Gildartsa.
- Cześć, jak tam misja? – rzucił jakby od niechcenia, jednak wewnątrz coś go skręcało
- O! Urosłeś! – zaśmiał się nowoprzybyły
- Jesteśmy prawie w tym samym wieku, więc i traktuj mnie jak równemu sobie! – warknął. Nie tak to miało się potoczyć!
- Spokojnie, nie chciałem cię urazić! – zaśmiał się lekko zakłopotany – jestem po prostu… nieco nerwowy i niewyżyty… jeśli wiesz o co mi chodzi – puścił mu oczko. Laxusowi powoli podchodziło śniadanie do gardła. Ale da radę!
- Może ci pomóc to „rozładować” co? – odparł sztuczny smoczy zabójca.
- Jesteś pewien? – zapytał Gildarts – nie chciałbym ci zrobić krzywdy
- Chyba sobie żartujesz – prychnął pod nosem, chwytając go za rękę – zaraz się przekonamy, kto komu może zrobić krzywdę!
Gildarts przyjął to jako wyzwanie. Poszedł za swoim dzisiejszym, a może raczej „tego nocnym” towarzyszem. Od razu po wejściu, wpił mu się zachłannie w usta!

Gildarts
Tak! Tego mi właśnie było potrzeba! Upojnej nocy! Kolejna misja z hydrą demolującą jakieś miasteczko! Dobijające! Ale to nieważne, teraz muszę zając się tym grzmotniętym piorunem!
Gdy tylko zamknęliśmy za nami drzwi, wpiłem mu się w usta. Poczułem jak je otwiera wpuszczając mnie do środka. Od razu zacząłem penetrować wnętrze jego ust. Po chwili zaczął zdejmować ze mnie ubrana. Rozpiął pelerynę i zaczął błądzić rękoma po moim ciele. Ja zdjąłem z niego koszulę i rzuciłem ją gdzieś w bok. Zacząłem majstrować przy jego pasku, jednak nie mogąc nic z nim zrobić, najzwyczajniej w świecie go rozwaliłem. Zdjąłem z niego spodnie wraz z bielizną, i zacząłem ugniatać jego pośladki. Wyczułem jak się nieco spiął.
- Czy ty? To jest – nie wiedziałem jak się o to zapytać – to twój pierwszy raz… z mężczyzną?
- Tak – odparł nieco zażenowany – ale nie martw się – zaśmiał się nieco sztucznie – dam radę!
Skoro tak mówi, to musi tak być. Zresztą, to w końcu mag Fairy Tail, musi być przygotowany na każdy ból, nie? Po chwili oboje leżeliśmy już nadzy w łóżku. Nawet nie zauważyłem kiedy zdjął ze mnie spodnie. Zsunąłem się nieco i chwyciłem jego męskość w usta. Jeśli ma to być jego pierwszy raz, powinien czuć z tego wielką przyjemność! Zacząłem lekko ssać za czubek i jeździć wokół niego językiem. Po chwili zanurzyłem całego penisa w usta. Usłyszałem jak zaczął oddychać coraz ciężej i szybciej. Sapał i jęczał na zmianę, co mnie coraz bardziej nakręcało. Uniosłem jego biodra nieco do góry, po czym wsunąłem w jego wejście jeden palec. Był strasznie ciasny, a na dodatek spiął wszystkie mięśnie. Zacząłem nieco szybciej poruszać głową żeby się rozluźnił. Gdy poczułem że ustępuje, włożyłem kolejnego palca. Zacząłem go rozciągać i poruszać nimi coraz szybciej. Wyczułem, że on nie da rady na więcej zabawy. Wypuściłem jego męskość ust i odwróciłem go na brzuch. Zacząłem lekko napierać męskością na jego wejście. Po chwili lekko wsunąłem główkę i poczułem jak się znowu spina. Zacząłem obcałowywać jego kark i szeptałem do niego uspokajająco. Wkrótce zanurzyłem się w nim cały, a on syknął z bólu.

Laxus
Cholera! Jak to boli! Wiedziałem, że mogę odczuwać niejaki dyskomfort, ale żeby aż tak?! Czuję się, jakby rozrywał mnie od środka! Całował mnie po karku i mówił żebym się rozluźnił! On myśli że to tak łatwo?! Ehh! Jeszcze przez jakiś czas czułem okropny ból, lecz po chwili ustępował miejsca innemu uczuciu. Jakiejś przyjemności. Zacząłem lekko poruszać biodrami, chciałem więcej tego odczucia! A poza tym, w końcu musi dojść wewnątrz mnie, abym przejął chociaż część jego mocy! Poruszył się we mnie powoli, jakby sprawdzając czy wszystko w porządku. Jęknąłem z przyjemności. Jego ruchy stawały się coraz szybsze i głębsze. Nie mogłem dłużej powstrzymywać moich jęków. Wydawałem z siebie je coraz głośniej, coraz bardziej się upokarzając. Nie mogłem dłużej wytrzymać! Doszedłem z przeciągłym jękiem, a po chwili skończył także mój „kochanek”. Chwilę jeszcze leżeliśmy. Ja poczułem jak wzrasta we mnie poziom magicznej mocy. Uśmiechnąłem się pod nosem. Warto było – pomyślałem. Usłyszałem że Gildarts właśnie usnął. Powoli wyswobodziłem się spod niego i nie zważając na ból ruszyłem do siebie. Po drodze złapałem tylko za ubrania. Osiągnąłem to co chciałem!

środa, 13 lutego 2013

Rozdział XIV



Przepraszam że tak długo... Ale Draco miał małe problemy, a Fukazawa wziął sobie wolne (jeśli nie kojarzycie, zapraszam do zakładki "Weny" ;D

Ostatnio nasz Bartek jest strasznie zaniedbywany, więc dzisiaj pokaże wam też, jego perspektywę ;D


Rafał

O mój Boże… O MÓJ BOŻE!! Jak on mógł mi to zrobić? Dlaczego on mi to zrobił?! Czym ja sobie na to zasłużyłem!? Przyprowadził mi moją dziewczynę do pokoju. Spoko. Ale dlaczego do cholery kiedy spałem w samej bieliźnie!?  Ja go zabiję… Jak Boga kocham zabiję…
- E…ekhem… Rafi – Ania spojrzała na mnie nieco zawstydzona.  – Jeśli to jest ta twoja niespodzianka – Jaka niespodzianka do cholery – To… Dla mnie to chyba nieco za wcześnie – Zaraz… Ona chyba nie myśli że… Jeezuu… Nie! Niech on lepiej nie wraca do domu.
- Aniu… Poczekaj! To nie tak jak myślisz! – rzuciłem się za nią. Nagle, to że jestem w samej bieliźnie traci ważność – Poczekaj chwilę, ubiorę się i ci wszystko wytłumaczę! – A jak wróci Damian to go zabiję! Tak! Piękna śmierć! Zadźgam do łyżeczką do herbaty!
Złapałem w biegu jakieś pierwsze lepsze ciuchy i się ubrałem. Wyszedłem z pokoju. Ania na szczęście została. Siedzi właśnie na moim łóżku. Widać że się trochę denerwuje. Bawi się palcami. Zawsze tak robi gdy jest czegoś niepewna. Usiadłem obok niej, a ona posłała mi pytające spojrzenie.
- Więc, powiedz mi najpierw, co ten oszołom ci powiedział? – zapytałem siląc się na spokój.
- No… Powiedział że masz dla mnie niespodziankę i że powiedziałeś im, że mają się ulotnić.
- Tak ci powiedział? – parsknąłem śmiechem. – A nie pomyślałaś, że prędzej napisałbym ci sms?
- No…
- Albo bym sam po ciebie zaszedł?
- No…
- A poza tym, przecież wiesz że ja lubię sobie pospać. Nie budziłbym tym bardziej ciebie o tak wczesnej porze.
- No w sumie…  Ale on naprawdę brzmiał przekonująco. Myślałam, że naprawdę coś dla mnie przygotowałeś…
- Oj… no to może dzisiaj gdzieś pójdziemy? Nawet i zaraz! Masz na coś ochotę?
- Hmm… dzisiaj w kinie grają fajny film. Więc może do kina?
- Jasne! Mogę tak iść? Czy wolałabyś ty mi coś wybrać? – uśmiechnąłem się. Wiem że Ania chciała zostać w przyszłości projektantką. Wybrała nawet już sobie studia na jakie pójdzie.
- Hmm… pokaż mi co masz tam w szafie – uśmiechnęła się od ucha do ucha. Ufff… Na szczęście wszystko dobrze. Co nie znaczy że Damian może czuć się bezpieczny! Co to to nie!

Bartek
Wiecie jakie słowo ciśnie się na moje usta? A nie… 3 słowa dokładniej…
1. Wow…
2. Damian
3. Jeszcze…
I chyba to trzecie mi się wymknęło, bo Damian się do mnie uśmiecha tak, jakby coś kombinował…
A dzisiaj idziemy na łyżwy! Fajnie, nie? Łyżwy, łyżwy, łyżwy… Cieszę się jak małe dziecko, ale to dlatego, że jestem świetny! W wakacje całymi dniami jeżdżę na rolkach, więc jak łatwo się domyśleć, umiem jeździć też na łyżwach. I to nie byle jak! Ostatnio wygrałem zawody! Więc się będę mógł popisać! Gdy szliśmy tak w stronę lodowiska, Damian cały czas coś do mnie trajkotał. Szczerze to go nie słuchałem, ale to dlatego, że z początku cały czas byłem w szoku, z powodu pocałunku, a po drugie, on tak super wygląda… Naprawdę! Nie mogę czasami się przez niego skupić! A najgorzej jest na sprawdzianach! O ludzie! Siedzimy razem w ławce, i czasami, sam jego zapach, tak mnie dekoncentruje, że na testach myślę „A”, a zaznaczam „B”! Masakra! Ale tu nie o to chodzi! No! Na lodowisku jakoś mało osób dzisiaj… Zakładamy łyżwy… i lecimy!

Rafał
Wiecie co? Ckliwe filmy są głupie. Tyle wam powiem! Tak beznadziejnie głupie, że aż mnie serce boli!
Jak ten cały Roberto nie zauważył, że jego Eleonora go kocha! A on poszedł za tą zdzirą Silvią! A potem co? Kwiatki, czekoladki… A ona mu wybacza! Nie no sorry! Bez sensu!
- I jak? Podobał ci się film? – o właśnie! I tu mam dylemat! Bo jeśli powiem prawdę, to się obrazi, bo to ona go wybrała, a jeśli powiem, że mi się podobał, to ją okłamię, a tego nie chcę!
- W miarę… - haha! Nie ma to jak bezpieczna odpowiedź!
- To gdzie idziemy teraz? – no nie… znowu trudne pytania!
- A na co masz ochotę? – ufff… na razie wychodzę z tego cało!
- Mi bez różnicy… - I cały misterny plan poszedł w pizdu!
- Mi w sumie też… Może… - tu podpisuję właśnie swój wyrok – może pójdziemy na miasto połazić po sklepach?
- Naprawdę?! – ale czego się nie robi, by uszczęśliwić kobietę? I zostałem porwany w wir zakupów… Ciekawe co tam u chłopaków?

Damian
Wiecie co wam powiem?  Zawiedziony Bartek nie jest czymś, na co mógłbym się patrzeć. Od razu robi mi się niewyobrażalnie smutno i czuję się winny.
- No jak oni mogli?! Akurat dzisiaj! – zacząłem krzyczeć. Zasmucili mi go no!
- Damian, nie denerwuj się tak – parsknął śmiechem – zajdziemy tu innym razem! A tymczasem może pójdziemy na miasto? Muszę kupić sobie nowe spodnie!
- Możemy iść – odparłem zrezygnowany – ale gdzie? Widziałeś jakiś fajny sklep?
- Tak! Chodź! – pociągnął mnie za rękę. Super! Sklep! Jakby nie było innych zajęć! Ale… da się to wykorzystać! Bartek zaprowadził mnie do wielkiej galerii… Po głupie spodnie!? Ojej… Obeszliśmy tak… raz, dwa, trzy… sześć… 12 sklepów! Rozumiecie to?! Ale to nie koniec! Zabrał mnie do „ostatniego”! to już trzeci ostatni sklep! Ale, tak go załatwię, że odechce mu się sklepów do końca życia!
- A co myślisz o tych? – zapytał mnie pokazując mi kolejny raz te same jeansy! No chyba te same… one wszystkie jednakowe!
- Tobie we wszystkim ładnie – odpowiedziałem uśmiechając się lekko
- Phie, znowu się podlizujesz? – zapytał, jednak zauważyłem, że się lekko zarumienił! Tak! Punkt dla mnie!
- Nie muszę, mówię prawdę! – odparłem. Bartek uśmiechnął się lekko, i wszedł do przebieralni. Po chwili wyszedł, tylko w innych spodniach! Melduję, że zmiana image’u poszła na znakomicie sir! Phie!
- I jak? – zapytał. No taaak… a teraz mam go jeszcze oceniać!? Ludzie, to tylko spodnie!
- Myhym… świetne… ładnie na tobie leżą… - ludzie co ja gadam?! Ale patrzcie teraz – ale lepiej wyglądasz bez nich – i puściłem mu oczko! Ha! Tak to się robi!
- Ach tak? – o! czyżby chciał się ze mną pobawić?
- Oczywiście! – uśmiechnąłem się bezczelnie
- To może pomożesz mi je zdjąć, co? – zaśmiał się pod nosem. On myśli że ja się wycofam?! Niedoczekanie jego!
- Jasne! – wszedłem z nim do przebieralni, uklęknąłem i zacząłem rozpinać guzik jego spodni. Spojrzałem na niego, wyglądał na mocno zbitego z tropu. Zacząłem zsuwać z niego spodnie, przejeżdżając opuszkami palców po jego udach. Wstałem i złożyłem na jego ustach krótki pocałunek i gdy chciałem już się odsunąć, poczułem jak on objął mnie, zarzucając mi ręce na szyję i pogłębił pocałunek. Oddałem się temu całkowicie. Objął mnie nogami w pasie. Naparłem na niego i oparliśmy się na ścianie. Zacząłem zjeżdżać ustami po jego szczęce, szyi, aby po chwili zdjąć jego koszulkę, i zacząć błądzić ustami po jego torsie. Zaczął wydawać z siebie ciche westchnienia. Uciszyłem go pocałunkiem i zacząłem błądzić rękoma po jego torsie. Po chwili ktoś odsunął zasłonę naszej przebieralni i zobaczyliśmy w nich… Rafała z Anką!
- C…co wy tu robicie? – wyjąkał Rafał. Widać ze był zażenowany całą tą sytuacją.
- Bartek wybiera spodnie… i koszulkę… i może też bluzę – palnąłem i uśmiechnąłem się… - Więc tego… przebierz się, i weź te spodnie…
Wyszedłem zostawiając czerwonego na twarzy Bartka, rozchichotaną Ankę i zażenowanego Rafała… Czuję, że nie będzie mi dane nocować we własnym pokoju…