poniedziałek, 31 grudnia 2012

One shot Loki x Natsu



Jest to specjalny wpis na blogu, z powodu 3 okazji!
Primo! Jest to one shot dla Teki, ładnie poprosiła to dostała :p
Po drugie primo, jest to powitanie dla Akemi po długiem nieobecności, bez Twojej krytyki było jakoś pusto xD
I po trzecie primo, jest to notka na sylwestra. Ja tam nie przepadam za sylwkiem, więc nie będę składał wymyślnych życzeń, więc po prostu Oby rok 2013, był lepszy niż 2012 ;D szczęścia w nim itp.
(Te prima jak Ferdkowi Kiepskiemu wyszło o.O no cóż, wiecie na kim się wzoruję xD)
…………………………………………………………………………....…………..............................
Natsu
Dlaczego te dziewczyny tak się wokół niego kręcą? Głupie pytanie, sam bym się pokręcił! Te jego ciało, te włosy! Jest po prostu Och i Ach! Jego spojrzenie, te ciepłe i te chłodne. Widzę czasami jak się patrzy na te dziewczyny!  Czemu on się nie patrzy tak na mnie? No tak… Dziewczyny… W tym właśnie jest problem! On woli dziewczyny. Widzę to! Te oczy! Patrzą się na nie tak drapieżnie! Tak zmysłowo! Ja od tego oszaleje! Dlatego właśnie wybieram się na coraz to kolejne misje! Mogę od tego odpocząć! Od tego bólu, że to nie na mnie się patrzy, że mnie nie zauważa! Chociaż i to czasami nie pomaga! Widzę go w moich snach. Nasze gorące ciała stykające się ze sobą. Prawie czuję jak on mnie dotyka! Mogę poznać jego ciało tylko wtedy! A to mi nie wystarcza! Chciałbym go dotknąć! Poznać jego smak, delikatność, fakturę, wszystko! Każde wgłębienie i wybrzuszenie! Chciałbym go wycałować i wypieścić! Sprawić by wił się pode mną z przyjemności, ale i odpłacałby mi się tym samym! Ja wiem że my do siebie pasujemy! To przeznaczenie! Gdy ja widzę we śnie nasze splecione ciała, połączone w jedno! Wiem że to ten jedyny! Jedyny i niepowtarzalny! To właśnie ten kogo kocham! Dzisiaj będzie ten dzień! Dzisiaj z nim porozmawiam! Wyznam mu co czuję! Dzisiaj! Na pewno! Nie mogę tego w sobie dłużej tłamsić! Dzisiaj się dowiem wszystkiego! Postawię wszystko na jedną kartę!
Wchodzę do gildii. To właśnie mój dom. Tylko tu jestem akceptowany, ale właśnie też najbardziej raniony, właśnie przez niego. Nieświadomie, ale raniony. Dzisiaj wszystko sobie wyjaśnimy!
- Ohayo Mira!
- Witaj Natsu, piękny mamy dziś dzień, nie sądzisz?
- Tak! A… Nie wiesz może gdzie jest Loki? Muszę z nim pogadać.
- Loki? Spojrzała się na mnie badawczo… Wydaje mi się że ona już wie. Możliwe że jej się wygadałem gdy topiłem swoje smutki patrząc jak Loki się zabawia z dziewczynami. – Wydaje mi się że może być tam gdzie ta zgraja dziewczyn. Wiesz jaki on jest! – Puściła mi oczko i zaśmiała się wdzięcznie. To właśnie nasza Mirajane, piękna i radosna codziennie.
Wstałem od lady i zacząłem się kierować w stronę Lokiego. Jeden krok, drugi, trzeci. Z każdym krokiem traciłem pewność siebie. A jeśli mnie wyśmieje? Trudno! Postanowione! Dzisiaj sobie wszystko wytłumaczymy!
- Yyy, Loki, mógłbyś na chwilę ze mną porozmawiać?
- Hmm? A!  To ty Natsu! Jasne! Dziewczyny, poczekacie na mnie chwilkę? – uśmiechnął się czarująco i podszedł do mnie. Objął mnie ramieniem, jest tak blisko mnie, czuję jego zapach! Och jak on słodko pachnie! Czuję róże, i jego balsam do mycia. Mmm… Kokosowy! Od kiedy tylko pamiętam, zawsze towarzyszył mu ten zapach. Pewnie dlatego mam na jego punkcie taką obsesję! Zapachu! W sumie, na punkcie Lokiego też mam małą obsesję, ale to nie przez balsam! On jest cały cudny! Od jego pięknych, aksamitnych pomarańczowych włosów, po czubki butów! Muszę się skupić na rozmowie!
- Yyy, słuchaj Loki, bo ja… mam mały problem… Znaczy! Nie! Nie problem! Ale… muszę z Tobą porozmawiać… Na osobności… - Dodałem nieco ciszej. Speszyłem się! On się spojrzał na mnie tak przenikliwie, a nawet jakby z troską.
- Natsu, czy coś się stało? – zapytał nieco zaniepokojonym głosem. Czyżby się o mnie martwił?
- Nie, nic. Ale muszę z Tobą porozmawiać. Spotkajmy się za godzinę przy tym dużym drzewie w parku, tak porozmawiamy, ok?
- Jasne, za godzinę tak?
- Tak, mam nadzieję że przyjdziesz.
- Jasne! To, do zobaczenia! – uśmiechnął się, i wrócił na swoje poprzednie miejsce. Dziewczyny od razu zaczęły go obskakiwać ze wszystkich stron. Irytujące!
Wyszedłem z gildii i skierowałem się w stronę parku. Pierwszy krok za mną! Teraz trudniejsza część. Tylko, jak mu o tym powiedzieć? Nie mam pojęcia… Mam na to całą godzinę!
……………………………………………………………………………………………………………....
Loki
Czego ten dzieciak znowu chce? Zaraz się wszystkiego dowiem. Ale kto mu dał prawo do odrywania mnie od dziewczyn?! Właśnie miałem wyrwać tę cycatą blondynkę. Jest łatwa. Od dłuższego czasu mi się przygląda. Łatwy łup, a miła zabawa wieczorem. No nic.
- Dziewczyny, poczekacie na mnie chwilkę? – zapytałem się mimo iż i tak znałem odpowiedź. Oczywiście że na mnie zaczekają!
-  Yyy, słuchaj Loki, bo ja… mam mały problem – czego on znowu chce? – znaczy nie! Nie problem! Ale… - Ale co?! Marnujesz mój cenny czas, streszczaj się. Jezu czego on chce? I czemu do cholery on się tak rumieni?! -  Ale chciałem z Tobą porozmawiać… Na osobności…
- Natsu, stało się coś? – Musiałem udać zaniepokojenie. Jak przystało na tak świetnego gościa jak ja, muszę mieć wiele talentów. A moim największym atutem jest aktorstwo.
- Nie, nic. Ale muszę z Tobą porozmawiać. Spotkajmy się za godzinę przy tym dużym drzewie w parku, tak porozmawiamy, ok?
- Jasne, za godzinę tak? – Ciekawe czego on chce? Nie wiem czemu, ale się zgodziłem.
- Tak, mam nadzieję że przyjdziesz. – odparł z nadzieją w głosie. Chyba właśnie dlatego się zgodziłem. Szkoda mi tego dzieciaka.
- Jasne! To, do zobaczenia! – rzuciłem na odchodnym gdy zaczął się oddalać… w podskokach? Co on kombinuje? Mniejsza… mam całą godzinę żeby coś jeszcze wyszło z tą blondynką.
………………………………………………………………………………………………………………
Dobra. Wiem że miałem tam być 15minut temu, ale ta blondynka była łatwiejsza niż myślałem! Zaprowadziła mnie do swojego domu,  i dalej samo poszło. Normalnie sama się rwała do roboty! Coraz bardziej mi się to nudzi. Przydałaby się jakaś odmiana… Ciekawe co ten Natsu chciał? Zaraz się dowiem. Myślę że i tak na mnie czeka! I się nie pomyliłem!
- Witaj Natsu. Gomene za spóźnienie… Coś mi wyskoczyło. – uśmiechnąłem się przepraszająco a on się zarumienił. Co się z nim dzieje? Może… Tak! To o to chodzi! On na mnie leci! Ha! Widzę to! Jego spojrzenia, i to jak ucieka wzrokiem jak się na niego patrzę. I te rumieńce! – Chciałeś ze mną o czymś porozmawiać? – uśmiechnąłem się zachęcająco. Tak jak się spodziewałem, znowu się zarumienił. Teraz jestem tego pewien! Więc mamy moje urozmaicenie na wieczór!
- Tak, bo ten… Słuchaj Loki… - zaczął trochę kulawo. Ale ja już wiem o co chodzi, uśmiechnąłem się pokrzepiająco. Niech to poprowadzi do końca. Muszę chwilę poudawać, a później go przycisnąć! – Ja…
- Co ty? – udałem zdziwionego. A on się zarumienił.
- Loki bo ja.. Ja się w Tobie kocham! – Rzucił szybko i jeśli to możliwe zarumienił się jeszcze bardziej. Tak, to ten moment.
- Na..Natsu! – udałem zszokowanego. Ale po chwili się uśmiechnąłem. Te warsztaty teatralne przydają się częściej niż myślałem! – Natsu! – rzuciłem mu się na szyję i złożyłem mu na ustach pocałunek. Zaczął go niezdarnie oddawać, a moje ręcę zaczęły sunąć po jego ciele. Z początku tylko po plecach, aby po chwili jedną ręką zsunąć się poniżej pasa i zacisnąć się na jego pośladku, a drugą włożyłem pod jego koszulkę. Poczułem jego gorące ciało, i jak jego przyrodzenie dosłownie rośnie w spodniach. Taak, wiem jak doprowadzić go do takiego stanu. Za chwilę doprowadzę go do tego, że zrobi wszystko czego tylko będę chciał. Mam dwie opcje, albo po prostu użyję mego uroku osobistego, albo uroku pierścienia. Tak czy tak, będzie mój!
- Loki, nie róbmy TEGO tutaj! – wysapał mi wprost do ucha. Od takich drobnych pieszczot doprowadziłem go do takiego stanu? Będzie łatwiej niż myślałem! – chodźmy do mnie!
Zaczął mnie prowadzić i gdy tylko weszliśmy do jego domu zaczął zdejmować z siebie ubrania. Muszę przyznać jest niczego sobie. Może to będzie zabawka na dłuższą metę? Nie! Obiecałem coś sobie! Jednorazowa przygoda! Nie będę się mieszał w żadne związki. Nim się obejrzałem, on klęczał już nagi, i zaczął rozpinać moje spodnie. Gdy zdjął już je, od razu zaczął niezdarnie pieścić mojego członka. Ja zdjąłem moją bluzę i koszulkę. Widziałem jego zachwyt w oczach. Po chwili pieszczot ręką, dotknął główkę mojego penisa językiem. Z początku tylko go tykał samym koniuszkiem, chyba po to aby sprawdzić jego smak. Po chwili zaczął go lizać i ssać. Och! Robił to niezdarnie, ale cholernie pociągająco! To chyba jego pierwszy raz. Świetnie! Dla mnie lepiej.  Gdy już się przyzwyczaił do jego słonawego smaku, wziął całego w usta. Z początku myślałem że się udławi. Wiecie, nie tylko urokiem mogę się pochwalić, mam też niczego sobie wielkości penisa! To jaki był niezdarny tylko bardziej mnie podniecało. Widać było że mu zależy. Naiwny dzieciak. Wplotłem ręce w jego włosy i nadałem mu rytm odpowiedni dla mnie. Gdy poczułem że jestem na granicy odciągnąłem jego głowę od mojego krocza i złożyłem na jego ustach brutalny pocałunek. Posadziłem go na łóżku, i złapałem jego penisa w rękę. Muszę chociaż udawać że zależy mi też na tym by jemu było dobrze. Bez zbędnych zabaw wziąłem całego do ust, i zacząłem ssać z wprawą. Brałem cały trzon do ust, zasysając go, i wypuszczając prawie z ust, powtarzałem tę czynność wsłuchując się w jego bezwstydne jęki. Wił się pode mną z rozkoszy, gdy poczułem że jest na skraju, oderwałem się o niego, i pocałowałem go. Włożyłem przy tym jeden palec w jego odbyt. Odruchowo zacisnął mięśnie, lecz po chwili się rozluźnił. Rozciągałem go, po chwili włożyłem także drugi i potem trzeci  palec. Gdy uznałem że jest już wystarczająco rozciągnięty, wszedłem w niego, jednym płynnym ruchem, od razu zagłębiając się do końca. Natsu wydał przy tym z siebie krzyk bólu. Zlizałem z jego policzków słone łzy. Poczekałem chwilę aż się przyzwyczai. Gdy dał mi znać że mogę zacząć, zacząłem się poruszać. Z początku powoli by go nie uszkodzić, a już po chwili gdy zaczął się wić i błagać o więcej, zacząłem być bardziej agresywny. Wchodziłem w niego coraz szybciej, obijając jądrami o jego pośladki. Wił się pode mną i jęczał. Jęczał bardziej niż ta blondynka! Zaczął wbijać mi w plecy paznokcie  drapać mnie. Z początku bałem się że zostawi blizny na moim idealnym ciele, lecz po chwili przestało mnie to tak niepokoić. Skupiłem się na tej ciasnocie. Zacząłem trafiać w jego prostatę. Zaczął krzyczeć z przyjemności, prosił o więcej, jak mógłbym mu odmówić? Założyłem sobie jego nogi na ramiona by mieć lepszy dostęp. Zwolniłem trochę, ale tylko po to, by wchodzić tam z większą siłą. Zaczął się masturbować, co podnieciło mnie jeszcze bardziej, nie wytrzymałem i zacząłem wbijać się w niego z jeszcze większą siłą, i przyspieszyłem. Zaczął jeszcze głośniej krzyczeć, i przyspieszył swoją czynność. Jeszcze parę pchnięć. Byłem na skraju! Spuściłem się w jego wnętrzu z okrzykiem przyjemności, a on chwilę po mnie. Wykrzyczał moje imię. Opadłem z sił, i położyłem się na nim. On pocałował mnie w usta, i powiedział to, czego się spodziewałem, a mimo tego bałem się tego. Bardziej niż u dziewczyn, u niego wystraszyło mnie to u niego. Kocham cię. Te dwa słowa, a przeraziły mnie bardziej niż cokolwiek. Po chwili usnął, a ja powoli wstałem i zacząłem się ubierać. Skończyłem co miałem zrobić, i wyszedłem. Zostawiłem mu kartkę „dzięki za dobry sex”. Tak, przecież to tylko o to chodziło.
……………………………………………………………………………………………………………...
Natsu
To było cudowne! Dosłownie odleciałem! Byłem tak wyczerpany że zdołałem powiedzieć przed zaśnięciem tylko jedno! Kocham cię. Ledwo to powiedziałem i usnąłem. Gdy się obudziłem, zobaczyłem że Lokiego nie ma. Na stoliku leżała kartka. „Dzięki za dobry sex”. Tylko tyle. To znaczyło dla niego tylko tyle?! Tylko sex?! Jak on mógł? Jak ja mogłem być tak głupi?! Przecież… Ale… Ja myślałem że coś jednak dla niego znaczę. Wykorzystał mnie i zostawił! Ze złości wyrzuciłem stolik przez okno. Jak śmiał?! Ja! Ja się zabiję! Straciłem wszystko! Dałem się wykorzystać komuś takiemu! A ja głupi myślałem że może on jednak coś do mnie czuje! A dla niego to był tylko sex! Poszedłem do łazienki. Wziąłem garść tabletek. Nie mam już po co żyć. Miłość mojego życia… Wielki zawód. Ból nie do pozbycia. Czuję się brudny. Tego brudu nie da się zmyć. Wiedziałem że to za szybko poszło. Za szybko! A teraz… Teraz jest za późno. Zostawiłem kartkę gdyby ktoś mnie znalazł. „Żegnajcie, nie mam po co żyć. Zawiodłem się na miłości. Ten ból jest nie do zniesienia. Nie mogę tak żyć. Czuję się brudny” Łyknąłem te tabletki i położyłem się na łóżku. Ciemność… Błoga ciemność przyszła tak szybko. Żegnaj świecie. Żegnaj Fairy Tail. Żegnaj… Loki…

piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział VIII



Ok, ja myślę że na wykonanie wyroku za znęcanie się psychiczne może się odbyć w środę, akurat mam 2 polaki, to będzie prezent dla pani Elżbiety za polonistyczne wychowanie mnie do pisania ;D

Notka jest dedykowana dla Teki Datenshi!
Za motywację i pilnowanie mnie żebym pisał!
Jest to także notka dla niej, żeby spełniła moją prośbę, jako motywator dla niej!
Nie zawiedź mnie!
Poszukuję Akemi, właścicielki bloga yaoi
Kontakt proszę zgłaszać pod nr gg:12458973
Wszelkie wiadomości na temat jej pobytu proszę o przesłanie
Zatroskany Kinmakur czeka na jej powrót
…………………………………………………………………………………………..............................
- Ty chyba sobie ze mnie żartujesz?! Ty chyba nie myślisz poważnie?! Damian! Damian, do cholery jasnej mówię do Ciebie! I z czego ty się tak cieszysz? Ty… ty… - Bartek nawet nie próbował ukrywać swojego zdenerwowania, bo kto by był spokojny, kiedy po ledwo 10minutach posiadania „umiejętności pływania”, jakiś nadpobudliwy osobnik, który ma więcej energii niż sześciolatek po obaleniu zgrzewki oranżady, wsunięciu 2 kilo cukierków i zagryzaniem tego wszystkiego batonami proteicznymi (z tego co wiem to te od energii ;p) zaczął ciągnąć go w stronę podestu (?) do skoków. Zawilski ledwo umie pływać, a ten chce go od razu wyciągnąć, dosłownie i w przenośni, na głęboką wodę?! Oooo nie! Nie zgodzę się! Nie dam się na to na mówić! To nie… kogo ja chce oszukać? I tak nie mam wyboru… On się tak uśmiecha. Nie! Nie słodko! Wybijcie to sobie z głów! On się podstępnie uśmiecha! Wrednie, cynicznie, przebiegle, ale na pewno nie słodko! Chociaż… to nawet jest na swój sposób słodkie... Nie! Nie jest! Przestań o tym w ten sposób myśleć!
- Ale o co ci chodzi? No chodź! Będzie fajnie! – On się nigdy nie nauczy… Czy ten chłopak zna pojęcie słowa strach? Nie… inaczej, on też się boi, ale on nie widzi różnicy między odwagą a głupotą. – JA umiem pływać, więc nie mamy się czego bać, więc…
- No właśnie! TY umiesz pływać, a JA nie! Więc ja tam nie idę! – Głos Bartka był pewny i zdecydowany… Gdyby on tylko wiedział co się roi w tej ciemnej łepetynie…
- Boisz się? – Damian spojrzał na niego wyzywająco z tym swoim przebiegłym uśmieszkiem. – Wielki Bartek Zawilski się boi?
- Słuchaj, nie próbuj ty mi nawet wjeżdżać na ambicje, co? To na mnie nie zadziała ty.. ty… - gdy znowu spojrzał w te niebieskie oczy które jawnie się z niego śmiały, nie wytrzymał. Po prostu nie wytrzymał! – Ja ci zaraz pokaże!
- I o to chodzi! – Damian odwrócił się, a na jego twarzy znowu tego dnia pojawił się ten jego uśmiech zwycięstwa. Praktycznie w podskokach pokonał dzielącą ich odległość od podestu, wszedł na niego i wskoczył do wody na tradycyjną, powszechnie znaną i lubianą „bombę”. Rozbryzg wody był na tyle duży, że oberwał Bartek, Rafał (który też się gdzieś tam kręcił), a także znana nam ratowniczka. Spojrzała na Damiana zniesmaczona, wstała i zaczęła się przemieszczać w ich stronę. – No to klops – zaśmiał się Damian, i spojrzał się ratowniczce prosto w oczy z tym bezczelnym uśmiechem – Dzień doberek, jak zdrówko proszę pani? A czemuż to zawdzięczam tę wątpliwą przyjemność powtórnego oglądania pani z bliska?
Twarz ratowniczki przybrała kolor dojrzałego buraka. Nie wiem czy to ze złości, czy zawstydzenia… A może trochę tego i trochę tego? Nie ważne, widać było że szykuje się awantura. Nie pomyliłem się.
- Co ty sobie gówniarzu wyobrażasz?
- Przepraszam bardzo, ale ja mam imię, więc trochę szacunku. Zacznijmy może od początku co? Damian jestem – Gdy spojrzałem się na niego, gdzie na jego twarzy zamiast tego bezczelnego uśmieszku, pojawił się nowy, taki słodki i niewinny, taki zachęcający, a potem na tę kobietę, parsknąłem śmiechem. Na jej twarzy malowało się dogłębne zdziwienie, przerażenie, i rozdrażnienie. Mieszanka iście wybuchowa.
- Czy ty myślisz że ja jestem twoją koleżanką?!
- Nie, ja się nie zadaję z kimś takim jak pani. – Na jego twarzy malowało się prawdziwe rozbawienie, gdy ratowniczka aż sapnęła ze złości – Proszę się nie denerwować, złość piękności szkodzi… jednak widzę że nikt pani wcześniej o tym nie powiedział. – To był cios poniżej pasa, próbowałem mu jakoś mimiką pokazać ze przesadza, że nie powinien tak robić, tak mówić, ale nie mogłem. Dlaczego? Bo zacząłem się aż dusić ze śmiechu!
- Coś ty powiedział?! – Jeśli myślałem że wtedy jej twarz wyglądała komicznie, to teraz wyglądała przerażająco! Jej oczy świeciły chęcią mordu! Jednak Damian widocznie nie zdawał sobie z tego sprawy.
- Ojej, może to nie brzydota a starość, bo nie dość ze paskudna to i głucha! Mam krzyczeć? – podniósł nieco głos – TAK LEPIEJ?! – teraz aż krzyknął, i po chwili zaczął znowu się śmiać, gdy zobaczył pianę w jej ustach. – Coś pani cieknie po brodzie, może śliniaczek?
- Jesteś bezczelnym gnojkiem! Jak cię wychowali rodzice?! Ty gówniarzu! Co ty sobie wyobrażasz?!
- Mam bujną wyobraźnię, ale wątpię by spodobały się pani moje wizje. – Ten jego bezczelny wyzywający uśmiech, nie tylko mi działał na ambicje jak widzę. – Ok, pora się zmywać. Do widzenia pani, życzę miłego dnia! – i wyszedł z basenu, kiwnął na mnie głową, i zaczął się jak gdyby nigdy nic zbierać do domu…. Yyy, to jest bursy.
- Co to było?! – wykrzyknęliśmy z Rafałem prawie jednocześnie gdy tylko weszliśmy do szatni. – Ty naprawdę jesteś bezczelny! Twoje chamstwo aż powala na kolana! Chociaż… Było całkiem śmiesznie…
- Co?! Ty go chwalisz?! Ty go tylko zachęcasz do kolejnych takich akcji! Ja nie chcę żeby później nas wyrzucali z miejsc publicznych, tylko dlatego, że on chciał się zabawić! – Rafał był naprawdę zdenerwowany. – Ja… Mi aż szczęka opadła! Co ci do tego pustego łba strzeliło?!
- Oj Rafi, nie denerwuj się, było zabawnie, zabawiliśmy się, teraz nie będzie na to czasu, trzeba korzystać z tego co dają! – Damian dalej był pewny swego, jego pewność siebie nie znała granic. – Ok, ja idę się przebrać. – Gdy zniknął w szatni Rafał rzucił w stronę Bartka zirytowane spojrzenie.
- No co?
- Nico, się głupio pytasz! Ty go tylko zachęcasz do takich akcji, rozumiesz?! - Wykrzyknął Rafał, już nieźle podminowany.
- A co ty się tak przejmujesz? Trzęsiesz się nad nim, jak matka nad pięcioletnim dzieckiem!
- Bo on jest takim przerośniętym dzieckiem! O niego trzeba dbać, jak o niemowlaka, bo inaczej biada nam wszystkim! Ja się o niego martwię, bo czuję się odpowiedzialny za niego!
- Dobra, nie ważne, widzę że kabiny się zwolniły, chodź się przebrać i lecimy!
Po wyjściu z basenu Damian od razu zapytał się kiedy mogą powtórzyć takie coś.
- Ty chyba sobie żartujesz?! Wiesz jak ja się wstydu najadłem! – Rafał najwidoczniej nie ochłonął.
- Oj tam, ja się bawiłem przednie! A ty Bartek? – dwie pary oczu wpatrywały się w niego, jakby chciały go przewiercić na wylot.
- Eee, no tego.. – wzrok na Damiana, Rafała, Damiana, Rafała, Damiana i znowu Rafała – nie było w sumie tak źle… - zaczął niepewnie, ale pewnym siebie głosem skończył. – może za tydzień?
Rafałowi szczęka opadła aż do samej ziemi natomiast Damian…
- Hurra! To postanowione, idziemy tam za tydzień, a tymczasem, ja jestem głodny, chodźcie coś przekąsić

środa, 26 grudnia 2012

Rozdział VII


Ok, ta notka wyszła mi dłuuuuga, ale co dziwne, w miarę mi się podoba :D zapraszam :D

..................................................................................................................................................


Po wejściu do pokoju, nie dane im było ani chwili odpocząć. Damian dał im czas na to, aby tylko znaleźli swoje rzeczy na basen, i wyciągnął ich na zewnątrz gdy nagle…
- Yyyy, a czy ktoś z was wie gdzie tu jest basen? – odwrócił się do nich z rozbrajającym uśmiechem na twarzy, z zakłopotaniem podrapał się po potylicy i spojrzał na nich błagalnym wzrokiem.
- Że co?! To ty nawet nie wiesz gdzie to jest?! Ty sobie chyba sobie z nas żartujesz! Ty.. – słowotok Bartka przerwał spokojny głos Rafała.
- Ja wiem, jest niedaleko stąd, jakieś 15minut drogi, to co idziemy? – Rafał tylko wzruszył ramionami i ruszył przed siebie.
- Więc idziemy – Rzucił krótko Damian i skierował się do wyjścia.
Jego uśmiech zajmował mu praktycznie całą twarz, wyglądał tak słodko tak… Bartek! Ogarnij się! To tylko przyjaciel! Nie! Nawet nie przyjaciel! Przecież znasz go dopiero tydzień! Idźcie na ten basen wreszcie!
- Kłócę się sam ze sobą, porażka!
- Co ty tam brzęczysz? – Damian odwrócił się do niego z tym swoim nieodłącznym wyszczerzem.  – Nie stój tak! Chodź!
- Idę, idę, nie pali się chyba nie? – Nie wiedzieć czemu, widok uśmiechniętego kolegi poprawił mu humor, i zmotywował go do działania.
Po wyjściu ze szkoły Rafał przejął dowodzenie nad ich trzyosobowym zespołem, i pokierował ich w stronę basenu. Był to duży budynek, prawie cały szklany, jedynie sklepienie, i wejście do budynku było z cementu. Od razu po wejściu uderzył ich zapach chloru, Rafał podszedł do kasy, wziął dla nich trzy bilety, zostawili buty w szatni i przeszli do przebieralni. Po paru minutach, cała trójka odziana jedynie w kąpielówki i klapki, weszła na basen. 6 torów (tak to się chyba nazywa nie? xD) o długości 45m, 3 jakuzzi, 2 sauny, brodzik i „sztuczny prąd rzeczny”, wodospady i wodotryski i inne wodo-coś tam czego nazwy nawet nie znam, i boję się że nie poznam. Wszystko i nic. A więc jak łatwo się domyśleć chłopcy byli wniebowzięci. Na samą myśl o pływaniu Bartka przeszły dreszcze, szczególnie gdy zobaczył nalepkę przy torze: „głębokość 1,85m”. Po jego ciele przebiegł dreszcz, no cóż, w końcu postanowił sobie, że nauczy się pływać, więc wóz, albo przewóz!
- To ja idę do sauny – jednak przewóz, pomyślał Bartek, i ruszył w stronę, gdzie miał nadzieję znajduje się sauna.
- O nie! Przyszliśmy tu popływać!
- Ale kiedy ja nie umiem pływać!
- To się nauczysz!
- Ale…
- To wy się kłóćcie, a ja już pójdę, jak skończycie swoją małżeńską kłótnie, to możecie dołączyć, będę na 6, tam widzę, nikogo nie ma – Rafał miał dość słuchania ich przekomarzać, więc dodał swoje trzy grosze, i ruszył raźnym krokiem by robić to co lubił. Mimo iż rysowanie zajmowało pierwsze miejsce na liście ulubionych rzeczy, pływanie także figurowało na tej liście.
- Idź, idź, zaraz dołączymy. – Odparł Damian, i na potwierdzenie swych słów złapał Bartka za przegub ręki – No chodź, nic ci się nie stanie, na początku jest płytko, metr dwadzieścia, nie utopisz się! Nie zachowuj się jak dziecko!
- A ty skąd wiesz? Pierwszy raz tu jesteś!
- Skąd wiem że się nie utopisz? Nie dam ci – Damian wystawił mu język, i puścił oczko. – no chodź!
- Nie, nie o to mi chodzi – odparł nieco speszony Bartek – skąd wiesz jaka tam jest głębokość?
- Nie jestem ślepy, i nie wiem co ty o mnie myślisz, ale umiem czytać – wskazał ręką na nalepkę gdzie pisało jak wielkimi cyframi – 1,2m a obok był narysowany jakiś ludzik – widzisz? A teraz chodź!
- Ehh, już idę, poczekaj na mnie!
Ale Damian już ruszył pędem mając głęboko w poważaniu wielki zakaz: „ZAKAZ BIEGANIA NA BASENIE!” a także informację „UWAGA ŚLISKO”. Był już pod torem szóstym, gdy nagle! CHLUP! Damian poślizgnął się i w pięknym stylu wylądował - na całe szczęście, w basenie.
- O mój Boże! Nic ci nie jest? – Bartek przestraszył się nie na żarty, tak samo zresztą jak ratowniczka, która już ruszyła by mu pomóc, natomiast Damian, patrzył na to z innej strony….
- Hahahaha, Ojej, niezła wpadka, haha! To było piękne, nie sądzicie? – Temu chłopakowi chyba nigdy uśmiech nie schodził z twarzy, zawsze doszukiwał się pozytywów w każdej sytuacji.
- Jesteś niemożliwy! Wiesz jak ja się przestraszyłem?! Wiesz jak… - Rafał nie ukrywał zdenerwowania, płynąc w jego stronę – Ożesz ty! – urwał nagle i rzucił się na Damiana, w imitacji próby utopienia go. Ich zabawa trwałaby pewnie nadal, gdyby nie ratowniczka która dała znak o swej obecności.
- Widzę że świetnie się państwo bawią…
- Tak, zabawa jest przednia, chce się pani dołączyć? – Rzucił bez namysłu Damian, ze swym firmowym uśmieszkiem, na co ratowniczka tylko prychnęła pod nosem i ruszyła w stronę pomieszczenia dla ratowników. – Tak jak myślałem, drętwa jakaś – rzucił z uśmiechem w stronę Bartka i puścił mu oczko – a ty co tak stoisz? Wskakuj!
-Jesteś bezczelny, arogancki, bezwstydny i…
- Och, skończ przynudzać! – Prychnął Damian, i plusnął wodą w stronę Bartka – przyszliśmy się zabawić!
- Ja ci zaraz dam! Ale zaraz! Ja tu zwariuję!
- Co?
- Jajco, głupio się pytasz! Ja nie umiem pływać!
- Aaaa! Faktycznie! Chodź, nauczę cię. – Podszedł do Bartka i zaczął go instruować – połóż się na brzuchu. Tak, dobrze, spokojnie, trzymam cię – podłożył mu jedną rękę po jego brzuch, a drugą na plecach chłopaka, poczuł tę jego miękką skórę, mięśnie na jego brzuchu, czuł każde drżenie, każdy skurcz mięśni, był tak blisko niego! – świetnie, teraz spróbuj machać rękami tak jak Rafał, widzisz? – kiwnięcie głową uznał za tak – więc spróbuj. Dobrze, ale powoli. Nie spiesz się. Teraz nogi, tak, powoli, spokojnie. Teraz trochę szybciej. Pięknie, teraz płyń, nie zatrzymuj się, do samego końca!
Damian chwilę patrzył jak jego uczeń płynie, trochę niezdarnie, ale zawsze. Sam przepłynął pod bojami, i na torze 5 zaczął płynąć, starając się być w pogotowiu, gdyby Bartek nie dał rady. Jednak jego obawy okazały się być płonne, Bartek przepłynął całą długość, a nawet i wrócił o własnych siłach.
- Dzięki! Jesteś świetnym nauczycielem!
- Nie przesadzaj, co ja takiego zrobiłem? – Damian ledwo powstrzymał rumieniec, Bartek go skomplementował! – To ty jesteś pojętnym uczniem! – Uśmiechnął się do niego promiennie.
- Nie ważne, ale i tak dzięki! – rzucił się na niego w uścisku, jednak niechcący otarli się przy tym o swoje myhym… krocza, przez co oboje przeszedł dreszcz po plecach.

Ok, dalsza część wizyty na basenie kiedy indziej :D Pozdrawiam :D

niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział VI



A więc tak, notka mi się w miarę podoba więc ją wstawię :D Idą święta więc nie chcę was wyrywać od prac domowych, w tym harmiderze może nawet nie będziecie mieli czasu żeby to przeczytać, więc profilaktycznie wstawiam ją już dzisiaj :D
Tak jak mówiłem, notka z dedykacją, a dedykacja jest dla Akemi!
Jej komentarz był dłuższy od mojej notki! xD
Mam nadzieję że ta notka, która według Worda ma ponad 1000 słów, będzie lepsza xD
Skoro ta notka jest dla Ciebie, to dziękuję za każdą pomoc i krytykę :D

Skoro jestem przy głosie to chciałbym pozdrowić mamę i tatę, wiem że tego nie czytacie, z czego bardzo się cieszę, nie wiem co by wam strzeliło do głowy, gdybyście wiedzieli, że wasz syn pisze blogi yaoi! xD
Ok, nie przynudzam, pozdrawiam i oto notka :D
A! święta! A więc złożę wam życzenia!
Nie lubię tych „wydeptanych” więc złoże coś od siebie!
Ekhem… Nawzajem! :D
Dobra, poważnie…
Dużo zdrowia i miłości, żeby w karpiu mało ości
Dużo szczęścia, i yaoi, niech się nikt tu niepokoi
Mikołaja bogatego, (jak przystojny to gołego ;p)
Pod choinką prezentów fury, albo nawet całej góry
Z serca mego, choć małego, ale miłością pełnego
Do was wszystkich skierowane, życzenia sprecyzowane
Kinmakur wraz z chłopakami, przysyłają z nadziejami
Że najbliższy nowy rok, będzie lepszy razy 100 :D

Piątek, bilety kupione, zabezpieczone. Ostatnia lekcja dłuży się niemiłosiernie. Kto przecież o zdrowych zmysłach jest zainteresowany historią, kiedy jedne z ostatnich ciepłych promieni słońca ciekawsko zaglądają do sali i kuszą do wyjścia na zewnątrz. Nauczyciel znowu powtarza coś, czego się już uczyli. Zresztą „coś” to dobre określenie. Damian stracił zainteresowanie tym przedmiotem tuż po zapisaniu tematu. Szczerze to nawet nie wie jaki był temat, spisał go bezmyślnie od Bartka, który po jego pytaniu w 20minucie lekcji : „Ej, jaki był temat?” wskazał mu palcem ciąg jakichś literek, który nic mu nie mówił. Nigdy zbytnio nie interesowała go przeszłość. Wolał żyć teraźniejszością, ewentualnie przyszłością. Ale wracając do lekcji. Spojrzał na zegarek – 14.15 – jeszcze 5minut. Ostatnie 5minut, wytrzymaj. Zwrócił uwagę na nauczyciela gdy do ucha wpadły mu słowa „Praca Domowa”. Przecież to pierwszy tydzień! Panie! Zlituj się! Ehh – z westchnieniem godnym nie wiadomo jak pokaranego przez los męczennika zaczął zapisywać. „Opisz problemy…” bla bla bla, kogo to obchodzi? Problemy były są i będą. Czemu nikt nie może tego zrozumieć tak jak on? No trudno. Już jutro koncert. Dzisiaj będą wybierać ubrania na koncert. W sumie to mają już gotowe, ale warto się w tym przejrzeć. Czarne jeansy i koszulki z nadrukami „System Of A Down”. Jedyna różnica między ich ubiorem to nadruk niżej. Damian ma pod spodem nadrukowaną otwartą dłoń z okładki jednej z płyt. Jutro o tej porze będą się już szykować do wyjścia. Ciekawe jakie plany na weekend ma Rafał? Może wróci do domu? A może wykorzysta okazję że nie będzie lokatorów i zaprosi do pokoju Ankę z ich klasy. Damian zauważył jak Rafał spogląda co chwilę na nią kątem oka. Myśli że nikt tego nie zauważył. Ale Damian jest bardziej spostrzegawczy niż mogłoby się wydawać. Uśmiechnął się pod nosem. Ciekawe czy jego plany co do pewnej osoby się ziszczą. Sama myśl o koncercie bardzo go cieszy. Lecz jeszcze bardziej raduje go myśl, że idzie na ten koncert z Bartkiem. Wczoraj gdy wrócił z wieczornego treningu, a Rafała nie było w pokoju, Bartek paradował po pokoju w samym ręczniku, który i tak musiał nieco podciągnąć, gdyż do pokoju wpadł, nie kto inny niż zdyszany Damian. Gdy spojrzał się wtedy na Bartka, który nie spodziewając się tak szybkiego powrotu nie trudził się by się ubrać, bądź przynajmniej wziąć ze sobą ubrania do łazienki, Damian od razu spłonął rumieńcem, który na szczęście Bartek wziął za zaczerwienienie z powodu szybkiego biegu, lub po prostu zmęczenia. Szybko złapał za spodnie od piżamy i poleciał do łazienki się przebrać. Po paru sekundach wyszedł, a Damian zauważył że  Bartek jest zawstydzony i unika jego wzroku. Nie rozmyślając nad tym bardziej chwycił za wyciągnięte przed chwilą bokserki w których spał, i poszedł do łazienki wziąć prysznic. Zauważył że jego ciało zareagowało na widok prawie nagiego ciała jego współlokatora, w końcu i tak widział więcej niż powinien, gdy w biegu ręcznik Bartka zsunął się poniżej pasa ukazując przerwę między jego pośladkami. Nie sądził że może aż tak na niego podziałać tylko urywek jego ciała. Jego rozmyślania przerwał upragniony dźwięk dzwonka. Większość i tak uzna  że się spóźnił o 45 minut, ale co tam wszyscy jak jeden mąż, wrzucili swoje książki i zeszyty do plecaków, zarzucili krzesła na ławki, i wyszli z sali kierując się w stronę swoich pokoi. Wyjście ze szkoły, przejście przez dziedziniec i nagle, wpadł mu do głowy genialny pomysł.
- Chodźcie szybciej nooo – jęki jak łatwo się domyśleć były skierowane do jedynych osób które mają nerwy na tyle odporne na jęki 24/7. Nie, nie myślę o psychologach, Bartek i Rafał, którzy byli odbiorcami próśb, zdziwili się tak nagłą reakcją . – Chodźcie! Szybko, szybko!
- Gdzie ci się tak spieszy nagle? – Rafał musiał wykazać chodź trochę zainteresowania, aby to przerośnięte dziecko nie dostało kompleksów.
- Mam plan na dzisiejsze popołudnie! – Uśmiech na jego twarzy nie mógł oznaczać nic dobrego.
- Oooo nie! Mnie w to nie mieszaj! – Bartek chyba się nieco przestraszył, więc chciał jakoś wybrnąć z tej sytuacji, zatrzymał ich „pochód w miejscu zwracając na chwilę uwagę innych. – Odrobię dzisiaj lekcje z histy, nie chcę mieć zaległości, a przecież jutro koncert, pamiętasz?
- Pamiętam, pamiętam, ale kto by się przejmował lekcjami, zobacz, słońce świeci, chodź się rozerwać, niedługo nie będzie ku temu okazji!
- Ale… Józek będzie zły – próba argumentacji, jednak, niezbyt przekonująca.
- Oj tam, histerykiem się przejmujesz, poza tym, historia dopiero w środę, później to zrobimy, no chodź!
- Co ty na to Rafał? – Tym razem słowa Bartka zostały skierowane w stronę najniższego z ich trójki.
- Mi to tam obojętne, jednak wolałbym….
- A więc postanowione, idziemy – Nie mógł powstrzymać uśmiechu zwycięstwa cisnącego mu się na usta, jednak jego przyjaciele nie byli tak pewni.
- Ale co ty planujesz? – Rafał skoro został już, powiedzmy sobie szczerze, zmuszony, chciał chociaż wiedzieć gdzie zabierze ich ten nadpobudliwy chłopak.
- Idziemy na basen!
- Basen? Ale, Damian! Ja… - zaczął niepewnie Bartek
-Co „Ty”?
- Ja… Ja nie umiem pływać – Bartek spuścił wzrok, strasznie się tego wstydził, mimo że ma 16 lat, nigdy jeszcze nie uczył się pływać, na plaże chodził na plażę, żeby się opalać, a nie żeby pływać.
- Więc się nauczysz! – rzucił krótko Damian, i ruszył raźno przed siebie.
- Zapowiada się ciekawe popołudnie – mruknął pod nosem Bartek, ale ruszył przed siebie. W końcu, kiedyś i tak by się o tym dowiedzieli. A na naukę pływania najwyższy czas.