piątek, 29 marca 2013

Wielkanocne pisanki



Wiem, wiem, że strasznie długo mnie nie było… Ale… Gomene… urwanie głowy… miałem jedynie komórkę, a tam nie mam jak pisać notek…
Ale! Dzisiaj daję wam shota! A już w kolejnych dniach będzie notka! ;D
Tylko… Przepraszam jeżeli będzie coś nie teges… No… Bo mi się wydaje, że chyba coś pokićkałem…
Proszę, jeżeli błędy będą rażące, pokazać mi je. Notka nie betowana (niespodzianka dla Dusi! ;D) więc mogą, a nawet na pewno są…
Więc… nie przeciągając…
Święta Wielkanocne, i Wielkanocne Tradycje w wykonaniu… Damiana…
Nie! Nie mnie! Damiana z opowiadania!
……………………………………………………………………………………………….
Nie rozumiem… Jakim cudem, moi właśni rodzice, powiedzieli mi, że jeśli nie chcę, nie muszę wracać na święta do domu… Na TE święta? Ale wiecie co? Nie marudzę, bo Bartek zaproponował mi nocleg, a jego rodzice się zgodzili! Więc właśnie śpię u Bartka… Nie, nie z Bartkiem… U Bartka, mam u niego w pokoju materac, nie będę się mu wpychał do łóżka, nie?
A tak swoją drogą… On zawsze tak długo śpi? Nudzi mi się okrutnie… I tak, zanim spytacie, mam już za sobą trening, dlatego się tak nudzę… Idę do kuchni… Ale jego rodzice chyba też jeszcze śpią…
Gdy ja sobie tak wstaje… Nagle mój telefon zaczyna wibrować… Ktoś dzwoni? Nie… sms… od… Rafała…
„W Piątek z rana, bez gadania, bierz się do jaj malowania. Maluj wszystkie bez wyjątku! I te z majtek ,i te z wrzątku! ;D Wesołych świąt Wielkanocnych życzy Rafał!”
Patrzę się tak na tego sms już dobre dwie minuty… Rafał wysłał mi życzenia… No spoko… Ale Rafał wysłał mi TAKIE życzenia? Parsknąłem cicho pod nosem… Ale! Skoro Rafał mi tak kazał, a trzeba pamiętać, że Rafała trzeba się słuchać, to nie mam wyboru… O ile jajka z wrzątku będziemy malować później razem, o tyle wątpię, żeby jajka z majtek, Bartek dał pomalować sobie dobrowolnie… Hmm… Gdzieś tu były barwniki… Sam to zrobię!
W szafce chyba były… Tylko… Hmm… są! Farby! Czerwony, zielony, żółty, pomarańczowy, niebieski i fioletowy… Chyba pomaluję mu na niebiesko… Pod kolor bokserek…
Skoczyłem szybko do kuchni, złapałem za kubek, nalałem wody i pędem z powrotem na górę! Cicho zamykam drzwi, i łapię za pędzel… Do pracy rodacy!
Na paluszkach podszedłem do jego łóżka i delikatnie, zsunąłem z niego bokserki. Wcale nie jestem bezwstydny! Po prostu wykonuję polecenie Rafała! A poza tym… Bartek mnie i tak chyba lubi… Tak wiecie… No… Tak jak i ja go… Ja na przykład, nie miałbym mu za złe czegoś takiego! A nie czyń drugiemu co Tobie niemiłe, nie zakazuje robić tego, co nam by się spodobało? Nie…? No… A przecież żadna krzywda mu się nie dzieje… Dobra, cicho! Nie mogę się skupić! Ale wiecie… Jak tak teraz na niego patrzę… Powiem wam, że lekko się zarumieniłem… Namoczyłem pędzel w wodzie, następnie w niebieskiej farbie, i powolutku, delikatnymi ruchami, zacząłem kręcić kółeczka… No co? To będą artystyczne pisanki…
Zrobiłem jedno kółko… Potem drugie… I tak chyba z dziewięć… Potem, zieloną farbą zacząłem robić tło… No zacząłem, bo ta śpiąca królewna przewróciła się na drugi bok! Sapnąłem z poirytowaniem… Moja ciężka praca! Więc delikatnie spróbowałem odwrócić go z powrotem. Leciutko złapałem go za ramię i zacząłem ciągnąć z powrotem. A nagle on złapał mnie za szyję i pociągnął w swoją stronę. Nie mogłem się sprzeciwić, wiec leżałem tak chwilę w jego uścisku. Nagle zaczął mruczeć coś pod nosem i przytulać i łasić. Co on kurde kot? Chciałem się wyswobodzić z jego uścisku… Ale on nagle otworzył oczy… i zrobił coś, czego po nim bym się nigdy nie spodziewał…
- Wesołych świąt Damian! – szepnął i musnął moje usta swoimi. A ja niewiele myśląc, oddałem ten pocałunek, pogłębiając go. Językiem polizałem jego dolną wargę i przygryzłem ją nieco, a on uchylił usta zapraszająco. Skorzystałem z okazji, zaczynając badać wnętrze jego ust. Powoli, zacząłem jeździć językiem, badając kształt i fakturę zębów. Każdy z osobna. Potem przeniosłem się na podniebienie, policzki i w końcu dorwałem jego język. Zaprosiłem go do zabawy na co on praktycznie natychmiast odpowiedział. Spletliśmy nasze języki w namiętnym tańcu. Nie mogłem się powstrzymać i zbliżyłem się do niego jeszcze bardziej. Po chwili już na nim leżałem. Oderwałem się od niego niechętnie, by móc złapać powietrze.
- Wesołych Świąt Bartek – uśmiechnąłem się ciepło
- Już są wesołe – odwzajemnił mój uśmiech. A ja nie mogąc się powstrzymać, znowu przyparłem do jego ust. Zacząłem w niekontrolowanych ruchach ocierać się o niego. On westchnął cicho i oplótł moją szyję rękoma, przyciągając mnie jeszcze bliżej. Mruknąłem z aprobatą przywierając jeszcze bardziej do jego ust. Po chwili jednak poczułem, że poluzowuje uścisk, a on sam także zaczyna się ode mnie odsuwać.
- C…coś nie tak? – spytałem nieco zdziwiony. Może on wcale jednak nie chciał tego…
- Damian… Czy ty mnie kochasz? – spytał patrząc na mnie z powagą i jakimś smutkiem
- Kocham cię… Kocham cię najbardziej na świecie. Kocham cię całym tym moim młodzieńczym sercem – mruknąłem ocierając się o jego policzek i szepnąłem mu do ucha – Od pierwszego wejrzenia się w Tobie zakochałem. Późniejsze spotkania tylko mnie w tym upewniły
Bartek spłonął czerwienią, lecz przytulił się do mnie. I wyszeptał cztery słowa. Cztery słowa, przez które moje serce na moment zamarło, by zacząć pracować tak szybko, jak nigdy dotąd. Cztery słowa przez które stałem się najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. Cztery słowa, przez które ten dzień, stał się początkiem, mojego nowego życia… Szczęśliwszego życia…
- Ja też cię kocham… - szepnął cichutko, jednak doskonale go usłyszałem. Poczułem z powrotem  ręcę zaciskające się na mojej szyi. Poczułem jego usta całujące mnie. Poczułem nogi oplatające mnie w pasie. A ja… Ja zamarłem na moment z wielkim uśmiechem na twarzy, by po chwili zacząć go całować z takim zapamiętaniem jak nigdy przedtem. Cały czas miałem w głowie to co przed chwilą powiedział. I już nic więcej się nie liczyło… Jednak po chwili…
- Bartek… czy twoi rodzice jeszcze śpią? – spytałem cicho
- Tak… śpią zazwyczaj do 9…
- A nie wejdą tu? – zapytałem nieco przestraszony. Trudno by było wytłumaczyć nas w takiej jednoznacznej sytuacji…
- Raczej nie… Ale gdyby drzwi były zamknięte… - Wstałem więc szybko i zamknąłem drzwi. Gdy wróciłem do niego, uśmiechałem się pewnie jak szaleniec, bo on tylko parsknął śmiechem. Prychnąłem cicho pod nosem
- Teraz jesteśmy bezpieczni – mruknąłem
- Jesteśmy – skinął głową – a co masz zamiar teraz z tym zrobić? – uniósł brew
- Dokończyć to, co zacząłem wcześniej -  odparłem z uśmiechem, zjeżdżając niżej, do linii jego bokserek… Których przecież nie było…
- C..co masz na myśli? – spytał nieco przestraszony
- Skończę pisanki! – zawołałem wesoło łapiąc za pędzel – rozmazałeś farbę - mruknąłem z dezaprobatą, patrząc na moją wcześniejszą pracę…
- Jaką… farbę? – spytał zdziwiony, dopiero zauważając, że jest bez bielizny – Ty! Ty zboczeńcu! – sapnął czerwieniejąc na twarzy
- Rafał mi kazał – burknąłem pod nosem podając mu telefon z sms  - sam zobacz
- Debilu! To było dla jaj – zawołał śmiejąc się teraz
- No jasne że dla jaj. Dlatego też jaja maluję, nie? – mruknąłem też zaczynając się śmiać – więc daj mi dokończyć pracę
Bartek uniósł brew, po czym parsknął śmiechem, jednak to co powiedział później, sprawiło, że przestałem wierzyć w jego wstydliwą naturę…
- Jasne, jeśli dasz mi pomalować swoje pisanki  - a mnie znowu zamurowało. Jednak uśmiechnąłem się znowu jak wariat
- Jasne, ale daj mi to skończyć! – zaśmiałem się łapiąc za pędzel. Wychodziło mi to teraz nieco nieporadnie, bo to chichotał, to coś gadał… A ta praca wymaga prawdziwego skupienia! Jednak po godzinie, oboje mieliśmy swoje „pisanki”.
- Wiesz co? Chyba moje są ładniejsze – stwierdził z uśmiechem
- Twoje ale jajka, czy twoja praca? – zaśmiałem się
- Hmm… Wiesz co? Powiem ci że oba są genialne…. – zaśmiał się
- A wiesz co ja ci powiem? – zapytałem mrucząc mu do ucha.
- Co? – zapytał obejmując mnie ramieniem
- Że cieszę się, że sobie to wyjaśniliśmy – musnąłem lekko jego usta
- Ja też – mruknął pogłębiając pocałunek
- Nie znałem cię od tej strony – zaśmiałem się
- Której? – zapytał z rozbawieniem w głosie
- Tej artystycznej, i mało wstydliwej – zaśmiałem się
- Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz – mruknął prowokująco
- Tak? Ale dowiem się – zaśmiałem się znowu się na niego rzucając i znowu przypierając do jego ust. On natomiast oddał ten pocałunek równie żarliwie…
Tak… Jeszcze dużo przed nami… Ale mamy czas…

niedziela, 10 marca 2013

Gomeneee

Sorki, ale ostatnio mam niezły zapieprz... mogę jedynie dorwać komę, a tam nie mam jak pisać notek... Jak tylko usiądę na dłużej niż 10min na spisanie rozwiązań na fizę, to dam notki i to z nawiązką ;D
Pozdrawia was Kinmakur

niedziela, 3 marca 2013

Rozdział XVI



Taaa… Notka z perspektywy (Tym razem jednej osoby) Bartka… Niepodzielna uwaga dla jednego bohatera… to do mnie nie podobne…



HARLEM SHAKE!

Od razu lepiej, nie? ^.^

Notka niestety niebetowana... DuSia się źle czuje... 
Zdrowiej siostra!
Dałem z siebie 100%... Więc wyrozumiałości proszę....

 …………………………………….………………………………………..
- No już, już.. nie płacz – on się nie chce uspokoić… co ja mam zrobić?! – No Kacper no do cholery! No! No przez ciebie się powtarzam no! Przestać beczeć! Jesteś facet nie?! No… - Podniósł wreszcie głowę i przestał płakać. Patrzył się za to na mnie ze zdziwieniem – no co?
- A… a czemu ty tu ze mną jesteś? – zapytał nieco niepewnie
- Bo nie mogę znieść myśli, że ktoś płacze, a ja mu nie pomogłem! Nie lubię, jak komuś dzieje się krzywda…
- Ale… dlaczego mi pomagasz? – no teraz to go nie rozumiem no…
- O co ci chodzi? Mam cię zostawić? – a teraz się przestraszył… no ludzie!
- Nie! Nie o to mi chodziło… znaczy… bo mnie chyba nie lubisz, nie? – DA FAK?!
- O co ci chłopie chodzi? Co ty ćpiesz? – teraz to się naprawdę zdziwiłem! Skąd taka myśl!?
- Bo… bo ja byłem kiedyś z Damianem…a teraz jesteś z nim ty…
- Noo… i co w związku z tym? Bo ja nie widzę powodu, dla którego miałbym cię nie lubić… a poza tym, to ja nie jestem z Damianem… - ostatnie zdanie dodałem szeptem
- Jak to? – myślałem, że parsknę śmiechem. Wyglądał na totalnie zszokowanego!
- Nie jesteś z Damianem? To jest! Nie jesteś na mnie zły, ani nic? – zapytał. Te pierwsze pytanie powiedział prawie szeptem, jednak i tak je usłyszałem. Była w nim… nadzieja? – naprawdę?
- Nie jestem zły. – powiedziałem i zaśmiałem się nieco wymuszenie. Wolałem udawać, że nie słyszałem tego pierwszego pytania…
- A… a co ja powinienem teraz zrobić? Co? – kolejne pytanie z jego strony którego nie rozumiem- Ale z czym?
- No wiesz – jęknął jakoś tak przeciągle
- No nie wiem… - o co mu znowu chodzi?
- Z Wincentem… i Damianem… - Aaa… o to mu chodzi… Ale czemu on się tak czerwieni?
- Z Wincentem to musisz porozmawiać i go przeprosić… A z Damianem dać sobie spokój.
- Dać… spokój? – powtórzył za mną. Brzmiał na nieco zdenerwowanego, ale po chwili się poprawił – jasne... może i masz racje…
- Jasne że mam! – zaśmiałem się
- Dobra, to ja lecę. Jakby co, to będziemy w kontakcie! Cześć! – rzucił i popędził w stronę postoju taksówek
W kontakcie?! Jak ja go nawet nie znam! Phie! Też mi coś! Ale on chyba potrzebuje pomocy… I co ja mam zrobić?! A poza tym… Jak on chce się ze mną skontaktować? Nie mam jego numeru, ani on mojego, nie? Nagle poczułem wibracje w kieszeni, a gdy wziąłem do ręki telefon i zobaczyłem, że dzwoni Damian, od razu odebrałem.
- Noooo… co chcesz? – zapytałem znudzonym głosem
- Wszystko w porządku? – zaraz… czy on się o mnie martwi?
- A jak miałoby być?
- No… mógł cię pobić, zgwałcić i zakopać gdzieś w lesie, nie? – próbował to obrócić w żart, ale ja i tak wiem swoje! Ha!
- No chyba nie – parsknąłem śmiechem. - To ja to zrobiłem
- A, to spoko, wracaj do bursy – i rozłączył się. Tak po prostu. Gdybym był wredny, to bym wracał pieszo. Gdyby był wredny i chciał go pomęczyć, to wracał bym spacerkiem. Ale że jestem wredny, bezduszny, uparty i nie lubię jak ktoś mi coś narzuca, wybrałem się spacerkiem, okrężną drogą przez park… On mnie zabije…
Gdy już tak wracałem do bursy… drugą godzinę… Usłyszałem telefon… znowu…
- Komenda główna policji, w czym możemy pomóc?
- Bartek do cholery jasnej gdzie ty jesteś?
- W czarnej du… dobry wieczór panie władzo… W tym… e parku…
- Panie władzo? – zapytał zbity z tropu
- Noo… pan policjant tu jest, patroluje teren…
- Aaa… spoko… zaraz, w parku!? Zaraz obchód a ty w parku jesteś?! – Auuu! Moje uszy!
- Nie drzyj się mi do telefonu co? No gdzie zaraz, jak jest… 21.40… fuck!
- No właśnie… Wracaj migiem!
- już, już! Dzwonie po taryfe! – rzuciłem, po czym rozłączyłem się i wykręciłem numer na taksówki.
Zgadnijcie co usłyszałem w słuchawce…
Nie, nie wygrałem BMW
Nie, nie wygrałem 100.000zł
Nie, nie wygrałem wycieczki na Hawaje…
Usłyszałem tak:
- Kwota pozostała na twoim koncie, nie jest wystarczająca do zrealizowania tego połączenia. Spróbuj ponownie później.
Nosz kurna mać!
Pędem ruszyłem w stronę najbliższego postoju taksówek, który był jakieś dwie przecznice wcześniej. Na szczęście, taksówkarze zawsze gotowi do służby! Wskoczyłem do pierwszej z brzega, podałem adres bursy. Wiecie co najbardziej mnie zastanawia w tej pracy? Jak oni się dogadują, kto gdzie pojedzie…
- Ksz… gajowa 12 Ksz… Trzecia klatka Ksz… Podjazd od sklepów Ksz…
Nikt nic nie mówi, a jak tylko ta pani/pan skończy, odzywa się kolejny
- Ksz… szkoła podstawowa nr 3. Ksz… Podjazd od głównej bramy Ksz…
Swoją drogą, kto o tej porze jest w szkole… Hmm… sprzątaczka na trzeciej zmianie? Nie wiem…
Nim się obejrzałem, byłem już pod bursą. Zapłaciłem należność, plus napiwek… Nie, nie jestem hojny… nie miałem czasu czekać na te 20gr. reszty… Biegiem na górę! Już mam otworzyć drzwi! Już kładę rękę na klamce, już ją naciskam i co nagle słyszę za moimi plecami? Donośne chrząknięcie… Fuck…
- Ekhem…
A można wiedzieć, gdzie to się było do tej pory? – Wzrok tego łysego pana, którego notabene znam tylko jako „łysy” (ciekawe skąd ta oryginalna ksywa… hmmm….) przeszywa mnie na wskroś… zrobiło mi się zimno (a może to dlatego, że okno na korytarzu jest otwarte…)
- Emm… na dole? – genialne! Po prostu genialne!
- Doprawdy? – podniósł do góry brew. To chyba źle wróży….
- Nooo… bo stamtąd przychodzę nie? A poza tym… - i nagle za mną otworzyły się drzwi, po czym jakieś bydle wciągnęło mnie do swej jamy, która była tuż za mną. Nie! Poprawka, to Damian wciągnął mnie do pokoju… byłem blisko
- Ile można złazić do Sebastiana po zeszyt?! I nawet go nie masz?! – Damian krzyczał na mnie. Rafał leżał na łóżku i patrzył się na nas ze średnim zainteresowaniem. Górski ma śliwę pod okiem… Czyli już rozmawiali
- Eee…. No… - Tryskam elokwencją! Naprawdę!
- Widzę, że już wszyscy na swoich miejscach. Dobranoc panom życzę – i tak oto ten przemiły pan opuścił nasze lokum. Ale to nie koniec kłopotów…
- Więc? – Nigdy nie widziałem Damiana tak poważnego… Nigdy nie widziałem go w ogóle poważnego! To dobrze czy źle? Ojoj… Chyba źle…
- Eee… Ten… korki? – Brawa! Tak! Owacje na stojąco! Najlepsza wymówka świata! New achievement get!
- Na chodniku? – i znowu! Kolejna brew wędruje coraz wyżej i wyżej, i wyżej…
- Eee… No… Tak jakby… - wiecie, że on czerwienieje na twarzy? Nie wiedziecie? To teraz już wiecie. Jak jest zły, to wygląda jakby buzował…
Już miał coś chyba powiedzieć, ale do akcji wkroczył Rafał
- Ty, pod prysznic – i wskazał na mnie – a Ty, spać! – i zwrócił się do Damiana. Ale teraz brzmiał dziwnie. Jakoś tak stanowczo. Znaczy… bardziej niż zwykle. Bałem się zaprzeczyć, więc wziąłem ciuchy na przebranie i poszedłem się myć.
Wszedłem pod prysznic, odkręciłem wodę i…
- A żeby to! – krzyknąłem, gdy zamiast ciepłej wody, spadł na mnie deszcz lodowatej – co do…
- Zapomnieliśmy ci powiedzieć, że awaria jest i nie ma ciepłej wody? – parsknął śmiechem Damian. Po chwili dołączył się do niego jeszcze jeden głos. Ubrałem się szybko w ubrania do spania i wyszedłem do nich
- Wy zdrajcy! – gdy tylko wyszedłem z łazienki, zacząłem na nich krzyczeć – specjalnie to zrobiliście! To wszystko było ukartowane!
- Oczywiście, że tak! Myślisz, że pozwolimy ci się włóczyć po nocach? – powiedział Rafał, gdy tylko opanował śmiech
- Martwimy się o ciebie! I nie chcemy mieć przypału! – dodał Damian
- To boicie się o mnie, czy o przypał? – warknąłem
- Oczywiście że o ciebie idioto – odpowiedział nie wiele przyjemniejszym głosem Rafał – ale przypału też nie pragniemy
- Jasne, jasne… Rozumiem… - odpowiedziałem i położyłem się na łóżku. To był ciężki dzień… Nagle, usłyszałem dźwięk sms z mojej komórki. Wstałem, wyjąłem telefon z kurtki i zobaczyłem jakiś nieznany nr.
„Zapomniałem ci podać swój numer, ja na szczęście miałem twój. Będziemy w kontakcie. Kacper”
Zapisałem go sobie. Ale… skąd on ma mój numer? Nie wiem… Nie mam bladego pojęcia… Ale… coś czuję, że to dopiero początek jakiejś grubszej afery… Jednak obym się mylił…

…………………………………………………………………………………………….

Jakoś dotrwałem do końca… Ciężko mi się coś pisze… Najpierw się nakręcę… Potem lekko idzie, a końcówka się wleeeeeeeczeeeeeeeee i wleeeeeeeeeczeeeeeeeeeee… Jakby chciała a nie mogła… Naprawdę… Ugh… A teraz się robić będzie Laxus x Fried… Pamiętam, że Teki chciała tortury… Może… Albo nie… nie wiem… ;D Ciekawe, co na ten temat ma do powiedzenia moja chora wyobraźnia… dowiecie się, w następnej notce ;D