środa, 30 stycznia 2013

Życie wenów cz.2



Ogarniała DuSiek
Zastrzeżenia i skargi i groźby do niej…
Albo nie… To w sumie też moje opowiadanie…
Nie ważne… Zapraszam do czytania ;D Notka od chłopaków wkrótce ;D




Tymczasem w kuchni…
- No ja nie wiem..  – Dusia siąknęła nosem. - Bo Ty go tutaj obłapiasz, a o mnie to już nikt nie pamięta. Ja chcę kanapkę z dżemem i serem. Do tego przydałyby się moje czekoladowe precelki..
Powróćmy jednak do Wenów.
- Ducha? Tę marną zjawę? Jesteś uke czegoś, co już nawet nie żyje? – Draco parsknął śmiechem. -Jesteś śmieszny... Nie wiem, jak coś takiego może cię zaspokajać...
 - A kto powiedział, że jestem uke? - błysnął śnieżnobiałymi zębami, patrząc na niego z drapieżnym uśmieszkiem. - A kto powiedział, że to na pewno jest duch? A któż powiedział, że prawdziwy mag nie potrafi stworzyć cielesnej formy dla swego umarłego sługi? Ach, prawda.. Ty. - syknął z pogardą.
 - Sam powiedziałeś że potrzebujesz kogoś silnego, do zaspokojenia swoich potrzeb, o panie.  -uśmiechnął się cynicznie. - Cielesna forma dla swojego sługi? Stwarzasz sobie kochanka takiego, jakim sam chciałbyś być, ale nie możesz? - zaśmiał się. - Im bardziej niesamowity, tym bardziej beznadziejny jesteś...
 - Nie stworzyłem go. Selethen kiedyś żył, tak jak Ty teraz. Po prostu... Przyszedł na niego czas. Nie wiesz, że prawdziwi artyści są pełni sprzeczności? A Ty niby kim jesteś? Zbyt tchórzliwy, żeby służyć Czarnemu Panu, nie potrafiłeś wykonać nawet prostego zadania. Zawiodłeś zaufanie, którym Cię obdarzył. I uważasz się za lepszego ode mnie? – prychnął. - Bogowie, błagam. Widzicie to i nie zamierzacie nic z tym zrobić? - wzniósł oczy do nieba.
 - A co ty możesz wiedzieć o moich pobudkach? Nie stchórzyłem, ta menda nie zasłużyła na szacunek! Nigdy nie chciałem mu służyć! Zawsze byłem po jasnej stronie... Ale co ty możesz wiedzieć o odwadze i honorze? Ja codziennie narażałem życie, aby dowiedzieć się, co planuje tamten typ! A ty? Ty kierujesz swoimi marionetkami, sam nie jesteś w stanie nawet walczyć! Pewnie dlatego tworzysz sobie ciało, do zaspokojenia samego siebie. - prychnął pod nosem.
Kuchnia.
 - A więc DuSiu, powiedz, jak ci się życie układa? - zagryzając kanapkę, Damian próbował podtrzymać rozmowę.
- Umieram. - mruknęła, czołem opierając się o blat stołu.
- Co się dzieje? Nie martw się o nich. Trafił swój na swego, pewnie właśnie się kopulują tam na dole. - parsknął śmiechem Damian.
- Nie o to chodzi… - prychnęła. - Mam Klaudiusza gdzieś, niech sobie radzi. Po prostu... Smutno mi. Cholernie. Sama nie wiem, czemu.
Kilka pięter niżej.
 - Oj, bo Ci żyłka pęknie... - uśmiechnął się złośliwie Klaudiusz. - Skąd możesz wiedzieć, że nie narażałem życia. Znasz mnie ledwie chwilę, a już twierdzisz, iż wiesz co robiłem w życiu. Gdyby nie ja i kilku innych, ten świat trwałby bez czarodziejów. Ale co Ty, ignorant myślący tylko o sobie, może o tym wiedzieć. - machnął ręką. - Nie radzę obrażać Selethena. Nawet ja czasem nad nim nie panuję. Cóż… - już miał zamiar iść, jednakże coś go powstrzymało. - Jasna strona, tak? No to w tym akurat się różnimy. Moje serce, jeśli w ogóle je mam, spowite jest mrokiem. Ale zawsze byłem wierny rodzinie i towarzyszom walki, choćby nie wiem jak bardzo sprzeczało się to z moimi ideałami. Gdy porwano mą siostrę i Selethena, nie było minuty, w której nie myślałbym o tym, co zrobić, aby tylko ich uwolnić. Choćbym sam miał przy tym zginąć. O narażaniu życia nie wspomnę. - Selethen stanął pomiędzy nimi. Wpatrywał się w obu z powagą.
 - Daj spokój. - mruknął do Klaudiusza, który prychnął. - Nie wysilaj się. Gówniarza, który nie zna słowa lojalność, a co dopiero odwaga i honor nie nauczysz niczego. Jedynie go rozśmieszysz. Ty nie jesteś odważny, chłopcze. –zwrócił się do Malfoya. - To co bierzesz za odwagę, jest znane pod nazwą głupota. Chodźmy stąd. Nie widzę sensu w tej rozmowie. - powiedział, po czym podszedł do Klaudiusza. Blondyn kiwnął głową i ruszyli w kierunku "wyjścia".
 - Ja nie wiem co to odwaga? Nie wiem co to lojalność?! Ty chory sukinsynie! Jeżeli uważasz, że możesz mnie tak po prostu zbyć to grubo się mylisz! To, że jesteś pierdolnięty, nie upoważnia cię do takiego traktowania mnie! Co ty możesz wiedzieć? Oddałeś się złu, więc jak możesz mówić, że jesteś lojalny? Martwiłeś się o siostrę i Selethena? Czy raczej o to, że nie będziesz miał swoich marionetek pod ręką! Jeżeli sądzisz, że pozostawię tak tę sprawę, to grubo się mylisz! Mnie nie zbywa się machnięciem ręki! - po wypowiedzeniu skomplikowanych formułek, cały pokój został otoczony ścianą czarnego ognia. - Mnie się nie lekceważy! Zapamiętaj to!

 - I co? Denerwujesz się, że ktoś powiedział Ci prawdę? Nawet źli potrafią być lojalni. - Klaudiusz zrobił się jakby starszy. W jego niebieskich oczach pojawiła się nostalgia. - Nawet nie wiesz, jaki świat jest okrutny. I jakim nieznośnym uczuciem jest samotność. Wróć, jak będziesz stary i schorowany. Wtedy mnie zrozumiesz. - powiedział, stojąc nieruchomo. - Wy, śmiertelnicy, potraficie być tacy zabawni. Nie doceniacie tego, co macie. Gdybyś był mną, robiłbyś wszystko, aby nie zostać sam. - z włosów ściągnął białą tasiemkę. Kosmyki rozsypały się, tworząc wokół niego złotą aureolę. Puścił tasiemkę, która, wiedziona wiatrem, trafiła wprost przed Draco. Selethen i Klaudiusz zniknęli w ścianie ognia. 
 - Samotność... Nie wiesz nawet, jak bardzo cię rozumiem... Tylko.. - prychnął cicho pod nosem.. - ..strach się do tego przyznać...
Kuchnia (again..)
 - DAAAAAAMIIIIIAAAAAAAAN!!
- Co się sta... Czekaj, woła mnie ten oszołom, za chwilkę dokończymy naszą rozmowę. - podszedł do tej wielkiej dziury. - CZEGO?!
 - Pomóż mi stąd wyjść, do cholery jasnej! - krzyknął Draco z pretensją w głosie.
 - A jak ja mam to niby zrobić co?! Sam żeś tam wskoczył, to sam wyleź. - prychnął Damian, wracając na swoje miejsce. - No więc wracając... – zwrócił się do Dusi. - Powiedz co się... Czekaj... – podszedł z powrotem do tej dziury, z której Draco ciągle go nawoływał. - Czego no?! Nie dasz nawet kulturalnie porozmawiać!
 - Ale ja nie wiem, jak stąd wyyyyjść! Tu są lochy! Ja stąd nie wyjdę sam!
 - To poproś Klaudie... To jest, Klaudiusza!
- Ale go nie ma! Wziął i znikł! Pooomóóóóż!
Zdziwienie i zdenerwowanie malowało się na twarzy Damiana.
- Jak to znikł?!
 - No.. normalnie... razem z Selethenem...
 - Z kim?!
 - Nie ważne! POOOMOOCYY!
 - Klaudia, masz jakiś pomysł jak go wyciągnąć?
 - Ech. Ja tam wskoczę, a Ty mnie trzymaj. Łańcuch zrobimy. - powiedziała, wstając z ciężkim westchnieniem. - Chłopcy.. Co byście beze mnie zrobili.
 - Jaki... łańcuch?
 - Nieważne. Po prostu rób co mówię. Za nogi mnie złap.
 - Za.. nogi? Eeee... ok? Teraz?
 - Tak, teraz!
 - Ale... to jest 5 pięter!
 - Po prostu mi zaufaj!
- Ehem.. Ok, Fukuś, pomożesz nam, jakby co?
 - Jasne, nie ma problemu – uśmiechnął się Wen.
 - Lily! – zawołała Dusia, będąc już w powietrzu. - Pomożesz? - elfka kiwnęła głową i poleciała w dół.
 - Ej! Jakieś ostrzeżenie mogłaś dać! Trochę ważysz, wiesz? Ech... i co teraz?
 - Spokojnie, moment. I nie trochę, tylko 46 kg. To mało. - mruknęła, kołysząc się. - Wiesz, wszystko by miło było, gdyby nie to, iż krew mi do mózgu uderza. O, lecą! - Lily leciała do góry, przyciskając do siebie plecy Malfoya. DuSiek chwyciła go. - Do góry!
 - 46... jasssne.... Echh! Już, jak ona tak go wzniosła, to po co tak leciałaś? Nie mogła po prostu sama się z nim przelecieć? - słysząc parsknięcie Fukazawy z tyłu szybko dodał. - BEZ SKOJARZEŃ! Phie...
 - Myślisz, że ile ja mam siły, co? Jestem elfem, a nie siłaczem! - oburzyła się skrzydlata. - A on też lekki nie jest!
 - Ale 5 pięter go uniosłaś, no... Przepraszam... A tak w ogóle, to kim ty jesteś? Nie widziałem cię w żadnym opowiadaniu...
 - Lily! - uśmiechnęła się, podając rękę. - Jestem elfim duchem. Za życia byłam księżniczką Lilianą, młodszą siostrą Klaudiusza, ale z powodu tego, iż tacy źli mnie porwali, jak się dowiedzieli, że zdradził ich, dołączając do jasnej strony, a on nie zdążył mnie uratować, to mnie zabili, ale pozwolił mi zostać przy nim jako elf, bo nalegałam. - nakręcała jak szalona. DuSiek zakryła jej usta dłonią.
 - Cicho bądź, Lily. Rodzinnych brudów nie należy wyciągać przy ludziach!
 - DuSiek, no! My jesteśmy rodziną, nie? Siostra? Ale... miło mi cię poznać - uśmiechnął się zachęcająco. - Ja jestem Damian, ten słodziak za mną to Fukazawa. - puścił oczko w stronę obiektu zainteresowań. - A Dracona już poznałaś, to ten kogo ciągnęłaś na górę. Możesz zawsze do nas wpaść na herbatkę... KTÓRA JUŻ ZARAZ WYSTYGNIE! Ojej, jeszcze raz muszę gotować... a gaz drogi... ech... Zapraszam.
 - Przeszedł na jasną stronę... Ciekawe. - mruczał pod nosem Malfoy.
 - Coś mówiłeś? – zapytał Damian.
 - Co...? Nie, nic...
 - Nie takie brudy, braciszku. To zbyt gruba sprawa jest. - powiedziała, zwracając uwagę na Draco. - Co tam się stało?
 - Hmm? Nie, nic... Chodźcie po tę herbatę. DAMIAN! JA SŁODZĘ 2! PAMIĘTAJ!
 - Nie drzyj się, nikt tu nie jest głuchy. - skrzywił się Damian. - Zaraz sam będziesz ją robił... A ty? Lily? Napijesz się?
 - Nie. Ale jeśli macie ciasteczka, to ja chętnie! - zawołała. Chwyciła DuSiek za rękę i usiadła obok niej, wciąż się uśmiechając. Spojrzała na Draco, a jej uśmiech przemienił się w dziwny grymas. - Jesteś niedobry. Zasmuciłeś mojego brata. A on chciał dobrze!
 - Ehh... Ciasteczek nie mamy, ale zaraz Draco nam upiecze, albo przynajmniej poda przepis na pyszne ciasteczka cynamonowe. A w ogóle, to gdzie poszedł Klaudiusz? Co? Draco? Powiesz nam?
 - No.. Nie wiem dokładnie. Zniknął w ogniu ze swoim fagasem, zostawił mi jedynie tą.. Nie wiem co to, jakaś nitka. Powiedział, żebym wrócił jak będę stary i schorowany. Coś mu się nie spodobało w mojej wypowiedzi... Ale nikt nie będzie mi mówił że nie wiem co to honor ani lojalność!
- Hmm. - DuSiek wzięła do ręki tasiemkę. Obracając ją w palcach, zastanawiała się. Trochę zaskoczyło ją zachowanie Klaudiusza. - Jego wstążka. Nigdy się z nią nie rozstaje... -szepnęła. - Zaraz.. Fagasem? - łypnęła na Malfoya.
- No fagasem, no... Jakiś typek, najpierw rycerz, potem Fukazawa, potem znowu jakiś inny. Jego kochanek, fagas, no. Selethen chyba, jakoś tak na niego gadał… A co?
 - Selethen. Dziwne… - mruknęła. - Raczej go nie wzywa. Chyba, że naprawdę coś się stanie. - wstała, rozpoczynając wędrówkę. Przez cały czas mówiła, żywo gestykulując przy tym. - Nie rozumiem Klaudiusza. To, że jest nienormalny i zachowuje się gorzej ode mnie, nawet kiedy przeżywam ciężkie dni to jedno. Ale on sam siebie przechodzi! - zatrzymała się. - Co Ci mówił?
- Mi? Coś o mroku, coś o samotności... Pierdzielił od rzeczy. – urwał. - Nazwał mnie chłystkiem! Chłystkiem z mlekiem pod nosem! Też mi coś! - prychnął pod nosem. - Nie chce znaleźć sobie normalnego faceta, tylko pierdoli się z duchem. Gadał, że pijał krew dziewic. Phie, jeśli już wymyśla, to mógłby być oryginalny! Ale... On zjadł mojego bazyliszka! I moje żmije! I pił moją krew! I chciał, żebym mu się oddał! Cholerny, duchojebny uke!
 - A widzisz? Miałam poniekąd rację! - powiedziała do Damiana. - Większość rzeczy, o których mówił jest prawdą. Ale gdybyś Ty stracił ukochanego z powodu swojej pychy i głupoty, też chciałbyś, aby został przy Tobie na zawsze, chociaż jako duch.
- Hmm? Z czym miałaś rację? - Damian był nieco zbity z tropu.
- Ukochanego? Ale... In wzywał Lily, elfkę i ją całował  i... Mówił do niej „kochana”. A potem gadał o pieprzeniu się z duchem.. I chciał, żebym mu się oddał! Ja nic nie rozumiem, noo! Ale gdzie on do cholery polazł?! Nie skończyłem z nim! Niech tu wraca! DuSiek! Jesteś autorką! Każ mu wracać, no!
- Gdybym mogła, Draco, zrobiłabym to. Choćby po to, żeby mu przyjebać w ten pusty łeb. Ale on jest uparty i za nic nie przyjdzie. Nie słuchałeś? Lily jest jego siostrą. Ukochaną siostrą. A co do tego oddania się... Jest nieźle zboczony.
 - Phie, zauważyłem, ale... Gust ma niezły. - zamyślił się przez chwilę. - Ale zaraz! On mi gadał, że mrok pochłonął jego serce... Więc jak do cholery stracił rodzinę, bo oddał się dobru?!
 - Cóż znaczy mrok w sercu? Samotność, żal, gniew, rozpacz. Te uczucia powodują, że wraz z upływem lat serce zaczyna spowijać ciemna mgiełka, utkana z bólu i chęci zapomnienia. Aż w końcu jego właściciel przestaje cokolwiek czuć. Serce Klaudiusza nadal krwawi. Krwawi od wielu, wielu lat. Owszem, kiedyś był zły. Ale dokonał wyboru, chciał przysłużyć się dobrej sprawie. Założę się, iż teraz żałuje. Bo przez to stracił najbliższych. A teraz pytanie.. Czy dobro na pewno popłaca?
 - Więc skoro oddał sie dobru, dlaczego wyśmiał mnie, że nie byłem posłuszny Czarnemu Panu? Dlaczego używa nekromancji i zjada węże? I dlaczego to wszystko jest takie zagmatwane?! No do kurwy nędzy, wytłumaczcie mi to! Wy tu jesteście autorami, nie?! Musicie znać odpowiedzi... nie? Damian? - spojrzał błagalnie na Damiana który właśnie... kąpał się w jacuzzi? Z Fukazawą?! - Skąd wy macie to jacuzzi!?
 - Yyy...? Napisałem je? - odparł niepewnie Damian.
 - Napisałeś jacuzzi, a nie możesz mi odpowiedzieć na pytania?!
 - Słuchaj, to nie jest takie proste... Ja mogę stworzyć wiele, ale nie wszystko. Wy macie swoje życia. Tak, jak dzisiejsza akcja udowadnia... A wracając do was dziewczęta.. - tu spojrzał na Lily. - Chcecie te ciasteczka?
 - Tak! Tak! - blondynka podskoczyła. Jej elfie uszy radośnie zakołysały się. DuSiek pokręciła głową, siadając obok Draco.
- Był dobry przez moment. Teraz nienawidzi dobra. Jednak najważniejsza jest dla niego lojalność i honor. Nekromancja dlatego, iż jest to jego ulubiona moc. Przybliża go do utraconych bliskich. A węże..? Po pokonaniu jednego z Bazyliszków spróbował jego mięsa i posmakowało mu. Damian ma rację. My Was tylko stworzyliśmy. Wy rozwijacie się dalej, bez naszego udziału. - szepnęła. Po jej policzku przepłynęła łza. - Życie autora jest nieraz usłanie cierniami. Nee, Damian?
 - Hmm? - Damian oderwał się od tortu czekoladowego. - Taak, ciernie cierniami, róża ma ciernie, pamiętaj DuSiu, ale ciasto zawsze dobre, mało kiedy wychodzi zakalec. - uśmiechnął się rozbierająco... rozbrajająco. - Noo. A tak poważnie, to Dusiu, nie płacz, pamiętaj, my jesteśmy dla nich jak rodzice, chociaż nie zawsze nas szanują. – spojrzał karcąco na Draco. - A czasami nasze relacje się nieco... dziwne. - Tu zerknął w stronę Fukazawy. - To i tak ich kochamy. Nie powstrzymamy was, no chyba, ze klatką. Ale musicie się rozwijać sami. A teraz... Relaks! - Nagle otoczenie zmienia się na rajską plażę. - Tu jest wszystko i nic, czujcie się jak u siebie.
 - Sami się rozwijamy, sami podejmujemy decyzję. Tak... Chyba rozumiem. - Draco zamyślił się przez chwilę. - Prze pani DuSi, mam prośbę.
 - Wystarczy DuSiek. - uśmiechnęła się ciepło. - Jak ktoś do mnie mówi per „pani” to się staro czuję. Poczekaj moment... A Ty nie przesadzasz czasem z tą plażą, braciak? - fuknęła. - Nie zapominaj, że Fukuzawa jest stworzony przeze mnie. Ale wiesz, że Cię kocham i Ci go oddaję. - uśmiechnęła się, wstając. Zwykłe ciuchy przemieniły się w czarny, dwuczęściowy strój kąpielowy. - Tak lepiej. - w ręce pojawiła się lampka wina. Obok taca pełna precelków czekoladowych. - Słucham, Draco.
 - Czy... Mogłabyś... No... To trochę głupio zabrzmi... Bo to nietypowa prośba... Pokrętne... Ale... Ważne... Znaczy się... Ech...
 - Mów jak człowiek do człowieka. Nie jestem aż takim jasnowidzem, jedynie zaawansowanym. Bynajmniej nie umiem czytać w myślach. Mów, przecież Cię nie wyśmieję.
 - Ale... Jeżeli autor... Zaadoptuje wena... Bo ja... Ja muszę się spotkać z Klaudiuszem, ale nie wiem od czego zacząć. Może, gdyby zmienić nieco bieg historii... To w ogóle możliwe?
 - Musisz się z nim spotkać, tak? Historii nie da się zmienić, aczkolwiek... - zastanowiła się. - Braciak! Wyłaź z tej wanny. Idziemy na randkę z Jego Wysokością. Na wszelki wypadek wezmę precelki..  - wstała, jednak zawahała się. -  Ale.. Co ja mam mu powiedzieć? - utkwiła w Malfoyu swój przenikliwy wzrok kobiety.
 - Jakiej wanny?! To ołszyn jest! Ech... Liiilyyy! Przestań stwarzać wiry, bo nas utopisz, noo! Już idę. Gdzie moje kąpielówki?! - nagle Damian został całkowicie ubrany. – Noo, tak lepiej. Malfoy, a co ty kombinujesz co?
 - Ja? Nic, ale, ech.. Musimy z nim porozmawiać. Za dużo pytań, za mało odpowiedzi... Lily, DuSiu, jakie brudy? Zanim tam pójdziemy, muszę znać fakty. Proszę...
 - Chcesz znać fakty? - spojrzała na niego nieprzyjemnym wzrokiem. - Zaczęło się od tego, że gdy był młody, gwałcił go jego własny wuj, który opiekował się nim, gdy matka zmarła. Ale lepiej, jak sam powie Ci resztę.
 - Ale jak ty chcesz go znaleźć? Wiesz gdzie on jest? Czemu wszystko musi być tak skomplikowane?!
 - Uwierz mi, że sam do mnie przyjdzie. Takie jest życie, Draco. Czy kiedykolwiek nie było skomplikowane?
 - Tak. W pierwszej klasie Hogwartu czarne było czarne, a białe było białe. A teraz? Ech... Brakuje słów.
 - Więc, skoro czekamy na Klaudiusza, to może się odstresujemy, co? - rzucił nieśmiało Fukazawa, ale widząc szczerzącego się Damiana, poczuł się nieco pewniej.
 - Jasne! Więc gdzie lecimy? - podchwycił Damian. - Central park? Zoo? Klub? A może w góry?! Gdzie chcecie?
 - Las. Środek mrocznego lasu, Księżycowa Polana. Tam go znajdziemy.
 - Ale ja tam nigdy nie byłem. - Damian był zbity z tropu. - Ja jak mam doła lecę na cmentarz. A tak to wesołe miasteczko. A właśnie! Moi podopieczni muszą gdzieś wyjść. Damian wymyślił miasto. Ja go zabije, ale później, na starość. Wracając... Mogłabyś ty, zmienić aranżacje wnętrza? Dusiu?
Wokół nich pojawiła się pusta polana, oświetlona promieniami białego księżyca, który nigdy nie zachodził. Na malutkiej ławeczce siedział Klaudiusz, rozczesując włosy. Selethen stał za nim. Klaudiusz cicho nucił smutną piosenkę. Dusiek podeszła do niego, przytulając go. Odwzajemnił uścisk.
 - Przepraszam, że przeszkadzam, Wasza wysokość. Czy.. Czy mógłbym wiedzieć, co się w ogóle stało? I czemu jesteśmy w takim miejscu? I czemu jesteś smutny? Może ciasta? Tort czekoladowy. Mam nadzieję, że posmakuje Księciu.
 - Nie, dziękuję Damianie. - powiedział, opierając głowę o ramię autorki. - Nie mam ochoty na słodycze. Widzicie, znowu mnie dopadła. Myślałem, że jej uciekłem, ale ona mnie znalazła. Jak zwykle. Zawsze wie, gdzie jestem, tylko się ze mną droczy. Ta polana.. To ostatnie wspomnienie mojego ludzkiego życia..
 - Dopadła? Ona sie o ciebie martwi! Więc trochę szacunku! Ale nie przyszedłem się kłócić, tylko porozmawiać. Oby on tu tylko zaraz nie wleciał, bo będzie więcej krzyku niż rozmowy. Ale, wracając do tematu... Co miałeś na myśli mówiąc „ludzkiego życia”?
 - Nie, nie Dusia. Nie ona. Samotność. - uśmiechnął się smutno. - Zanim moi byli towarzysze porwali Lily i Selethena, szukałem sposobu, aby stać się nieśmiertelnym. Prawie wykonałem zaklęcie. Lecz gdy wyczytałem, że aby stać się nieśmiertelnym, trzeba przyczynić się do śmierci bliskiej osoby, zaprzestałem tego. A gdy zabili ich.. Zaklęcie zaczęło działać. Nie da się go złamać. Nie zestarzeję się, nie zachoruję, nie można mnie zabić. Oto, czym się stałem. Potworem uwięzionym na zawsze w tym ciele.
 - Ale po co ci ta nieśmiertelność? Życie jest krótkie, to prawda, ale... Czy nie łatwiej byłoby zostawić wszystko takie, jakim było? Gdybyś nawet osiągnął to, co zamierzałeś, bez zabijania, także byłbyś samotny. Słuchaj więc mnie uważnie. Teraz zrobimy tak: Czuję, że ten blondwłosy napaleniec tu lezie. Jak on nas znalazł? Nieważne... My wracamy do domu. Tak, my Klaudiuszu, idziesz ze mną, DuSiek tu zostanie, poczeka na tego Smoka... Musimy porozmawiać, pomogę ci! Jeśli tylko tego zechcesz.
 - Selethenie. - odezwał się do rycerza. - Zostań tu z nią. - mężczyzna kiwnął głową. Klaudiusz wstał i udał się za Damianem.
 - No i pięknie. - zmarszczyła brwi, rozsiadając się na ławce. - Znowu mnie zostawili. Damian, ja Cię kiedyś uduszę...
 - Dusiu, nie jesteś sama, masz Selethena, masz Lily i zaraz będziesz miała Smoka, a i Fukazawa gdzieś tu jest... Mam nadzieję że się nie zgubił, Waćpanie, my idziemy do archiwum! - Po chwili znaleźli się w pomieszczeniu, gdzie regały z książkami ciągnęły się aż po same ściany i sufit. - Gdzieś to tu było... Tylko gdzie? Taak. Powiem ci jedno: DuSiek nie może się o tym dowiedzieć, jasne?!
 - Co zamierzasz, autorze? Zamknąłeś mnie tu. Aż się zaczynam bać. - powiedział, bez krztyny emocji w głosie.
 Polana.
 - Taa. Lily żre ciasteczka, Fukuzawa bawi się z króliczkami, a Selethen… - spojrzała na rycerza. - Gramy w łapki? - czarnowłosy usiadł obok niej i zaczęli grać w łapki.
Biblioteka.
- Nie musisz sie bać. Tylko tak... Ja tu trafiłem raz przez przypadek, gdy zamiast „libacja”, napisałem „library”. Nie pytaj jak! samo tak wyszło! I... odkryłem, że można zmienić historię, nie o dużo. W każdej historii, mogę nadpisać jedno wydarzenie. Jedno! Nie więcej! Więc zostało nam tak: znaleźć odpowiednią książkę, najlepiej z hiistorią jednego z tych złych typoszów, znaleźć gdzieś mój cholerny długopis. Mam nadzieję, że nikt go nie zabrał. I zmienimy nieco biegi historii. Ale pamiętaj! Są ograniczenia! Nie możemy nikogo zabić, ani zmusić do miłości. Możemy zmienić jedynie miejsce, czas i okoliczności. Ewentualnie wygląd. Ale to z innej beczki! Więc teraz powiedz mi. Chcesz to zmieniać? Czy zostawić tak jak jest. Jeśli chcesz zmienić, to u kogo i kiedy. Wszystko musimy ustalić teraz i to razem, nie ma innego wyjścia! I pamiętaj, Dusiek nie może o tym wiedzieć. Ona nie chce, żebym bawił się historią. Incydent z przed kilku lat, nie ważne. Wybieraj! Decyduj!
 - Ja… - stanął jak wryty. W jego oczach pojawiły się łzy. - Ale.. To zaważy na całej historii. Uratuję ich, ale w końcu umrę, a Dusiek straci wena i... - pokręcił głową. - Nie mogę. To jest moja pokuta. Muszę ją odbyć. Bez żadnych oszustw. Zbyt długo żyłem w kłamstwie.
 - Nie straci wena, nie umrzesz. Nie wszystko musi się tak potoczyć, zobacz na przykład na to! Taka mała demonstracja! - wyjął książkę kucharską. - Na co masz ochotę? Tylko szybko, nie mamy dużo czasu, bo odźwierny przyjdzie!
- Precelki czekoladowe. - odpowiedział bez zastanowienia. - Nie jestem przekonany..
 - Zobaczysz! - uśmiechnął się szelmowsko. - Precelki, precelki, mam! Patrz na to:
Szklanka mąki, bla bla... Czekolada, jest! Wykreślaaamyyyy....
Bla bla, 30 min w piecu zmienimy na 3 minuty w mikrofali i... Gotowe! Patrz na to!
Nagle przed nimi pojawiła się mikrofala i wszystkie składniki poza czekoladą! Po paru chwilach roboty wrzucili masę do mikrofali, a po 3 minutach wyjęli.. Precle czekoladowe! - Widzisz? Bez czekolady, bez piekarnika. Rozumiesz o co mi chodzi?
 - Nie bardzo… - zgarnął trochę precelków i zaczął je podjadać. - Czo płoponujesz?
Polana.
 - Gdzie oni są? - zapytała cicho Dusia, dalej grając z rycerzem w łapki. Przegrywała.
Biblioteka.
 - A myślałem, że jak na chłopa, który ma dokładnie 6532 lata jesteś mądry. - widząc zdziwione spojrzenie odpowiedział: - Każdy autor ma dane o każdym, kto pojawia się w jego historii, ale nie ważne. Widzisz co zrobiłem z przepisem? Zmieniłem go. Przepis, to wymagania. Wymagania są potrzebne do ciasta, słodyczy, zupy obiadu, eliksiru i... - spojrzał wyczekująco na Klaudiusza.
 - Historii. Udałoby Ci się sprawić, aby Selethen i Lily nie znajdowali się w czasie ataku na posiadłość w budynku, tylko w letniej rezydencji mojej babci? - zabłysły mu oczy. - A żeby zamiast nich, porwali mego wuja. Jest ze mną spokrewniony, a więc i tak uczyni mnie to nieśmiertelnym. Dzięki mojej magii Lily i Selethen zachowają moce, przez co nie umrą, będą żyć, a Dusia nie straci wena!
 - No, widziałem to nieco inaczej, ale tak też może być. - uśmiechnął się Damian. – Więc, co ty na to? Pasuje ci taki układ? Ale będziesz mi winny przysługę, nie dużą i nie mi, a komu innemu bardziej..
- Pasuje mi ten układ! Odzyskam siostrę i ukochanego… - uśmiechnął się.
- Ukochanego. Tak, trudno. Będę tego pewnie żałował, ale... Nic nie poradzę na miłość. Więc zostało nam znaleźć tylko odpowiednią historię, a teraz... Ktoś idzie! Musimy to przełożyć na jutro. Pamiętaj! Ani słowa Dusi! Jutro spotykamy się na Karaibach! Trzeba się zrelaksować!
 - Obiecałem. Szlachetnie urodzeni nigdy nie łamią przysiąg!

9 komentarzy:

  1. Świetne :D Nawet pozwolę sobie ukazać tu moje ulubione fragmenty z Życia Wenów :)
    " - DAAAAAAMIIIIIAAAAAAAAN!!
    - Co się sta... Czekaj, woła mnie ten oszołom, za chwilkę dokończymy naszą rozmowę. - podszedł do tej wielkiej dziury. - CZEGO?!
    - Pomóż mi stąd wyjść, do cholery jasnej! - krzyknął Draco z pretensją w głosie. " oraz " - Hmm? Nie, nic... Chodźcie po tę herbatę. DAMIAN! JA SŁODZĘ 2! PAMIĘTAJ!" No to to są moje ulubione fragmenciki , ale reszta też mi się podobała :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. No jasne, że szlachetnie urodzeni nie łamią przysiąg ;3 Znaczy, że Drakuś też? ;P
    Przez Was kiedyś mi pęcherz strzeli albo przepona... i mam nadzieję, że Damian kochany znajdzie odpowiednią księgę, aby to później zmienić. xD

    "Stwarzasz sobie kochanka takiego, jakim sam chciałbyś być, ale nie możesz?" - hłe hłeee. xD Mocne xD Normalnie... policzek w godność Księciunia! Ale Klaudie ma branie, jak nic... Kurcze, ile on w sobie musi mieć uroku. ;> I magnetyzmu.
    "Wziął i znikł!" - pierwsza faza skręcania się na biurku. xD Jak Klaudie mógł tak zniknąć! XDDDD
    "a gaz drogi" - tu już ledwo oddychałam. xD
    "Nie chce znaleźć sobie normalnego faceta, tylko pierdoli się z duchem." - a tutaj potrzeba było wbijania pazurków w rękę, bo kilka minut wyłam ze śmiechu. xD Dobra, ja nie wiem, może wyłapuję normalne rzeczy (;>), które nie śmieszą, ale mój humor jest outsiderem i tyle. xD Lubi się pośmiać. xD A to było genialne... znaczy teksty Wasze, a nie to, co napisałam... Y... O_o
    Precelki!!! Lidl, to jest Kufel! XDDD Dusiek wie. xD A właśnie... zastanawiałam się wczoraj (inteligentnie xD), że Dusia brzmi jak Dusza... więc Duszek! XDD KinDuszek xDDD Nie.. ja mam coś z głową nie tak... xDD

    Yeee, siostra żyje. xDD
    Jasne, że trzeba namieszać. Przecież bez tego nie byłoby frajdy. xD
    Mmmm. ;3 Kacper Cię drażni? Trzeba by mu jakoś... odkryć tożsamość... ;P Niedobra ja, ale... Tak rzucić mu się w ramiona, hy hy. xD
    Taaa xD Damian wie, że chcesz dobrze mu zrobić zawsze i wszędzie... Czy tylko dla mnie zabrzmiało to dwuznacznie? xD Damian to zaborcze zwierzę. On się nie chce dzielić Lucasem. ;P
    Haahahah XDD Walka Twoja i Damiana w ramach dobrania się do Lucasa? Poproszę popcorn, a dla Dusi precelki ;3 Chłopaki! Fajtooo, Fajtoo! XDD
    Kurde... a kiedy masz jeszcze matematykę? I z czego dokładnie?

    OdpowiedzUsuń
  3. A nie uważasz, że zbędne zachęcenie zniechęca jeszcze bardziej? Bo wg mnie tak. :)
    Przecież próbowałam, i że nie przypadło mi do gustu to nie Wasza wina. Po prostu. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No no no. :D Klaudiusz odszedł, od razu mówię, urlopu mu się zachciało i muszę radzić sobie sama, a do napisania mam humoreskę, horror i notkę na Sierotę. :C
    Dzisiaj, jak skończę tą humoreskę, pobawię się w dalsze "ogarnianie" Wenów. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Popatrz!!! Na religii? Braciak, lepiej uważaj... Skoro na religii nie boi się na Ciebie rzucać (i to z zaskoczenia), to co będzie na przerwach albo po szkole? Obstawę miej, albo... albo lepiej nie ;> Kto się czubi... hy hyy ;D
    Jasne, że tak. Zresztą byłes chory (o ile dobrze odczytałam dedykację Teki). Widzisz! Chorujemy w tym samym czasie (wcześniej bolały nas głowy i to był sygnał nadchodzącej grypy!). Normalnie... czuję się, jakbym miała bliźniaka ;3
    Za historię będę trzymać kciuki, ale pisałeś też, że z matematyki Ci zabrakło... Będziesz miał jakiś kolejny termin, czy wyluzowali i dali Ci spokój? xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Ohohhoohohoh! Świetne! I czemu wczoraj mnie dopiero poinformowałeś, co? XD Zuy brat, oj zuy!
    Ohohh! Mimo, że lubię Klaudiusza, muszę przyznać, że MÓJ Dracuś jest szlachetniej urodzony xDDD Nie no xD Zajefajni są, piszcie tak dalej i bufferujcie GG jeszcze ile się da -.- xD Ha!

    OdpowiedzUsuń
  7. Brzusio bolał w niedzielę - razem z nerkami. xD Jak chorować, to pełną parą... Jak tak sobie przypominam, to musiałam komicznie wyglądać, trzymając się jedną ręką za nerkę, drugą za brzuch, kaszleć i wołać o chusteczki... xD
    "Rzuca się na religii... i to jest chyba już zapowiedź ślubu xD" - Zabrzmiało poważnie ;> Na pewno Cię denerwuje, czy raczej pozytywnie nakręca? ;> Aż, braciszek mi dorasta *rzuca się i tuli* xD
    Niższy jest od Ciebie? Ni... AAA! No uke ;3 Słodki uke ;3 Kacper... hmm... Złośliwcy, ale fajni... z tych Kacprów. xD
    No, reszta niezadowolona, a jakże! xD Ja tu czekam na Damiana i jego wybryki ;3
    Pozdrawiam... hm... bawiąc się wisiorkiem z zegarkiem. xD (http://images.okazje.info.pl/p/odziez-i-obuwie/6916/japan-style-wisiorek-zegarek-nz2-wzor-6-zielony.jpg Taki mam ;3)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie przejmuj się, braciszku ;3 Ja Cię mogę miziać, czochrać, tulić, a Damian, Bartek i Rafał nie. xD I zazdroszczą, ja Ci to mówię! Do tej pory Mizuki (z "Gdyby ogień...") śni mi się po noach i chce głaskania. :P Serio, serio. ;3 Strasznie tę postać lubię, a ona nawiedza mnie w snach ("w nocy" zabrzmiałoby... dwuznacznie xD)
    Ależ ja niczego takiego nie pomyslałam... No dobra, pomyślałam. xD Mmm, na czwarte piętro z Tobą wszedł? ;3 Heh, ukrywa się i może wstydzi okazać kolegom... Trzeba by z nim na spokojnie - i bez świadków! - pogadać. ;3 Było wiele opowiadań ze wzbraniającymi się chłopakami... ale przeżyć to w realu... ;3
    "Tak to się drą że geje, że pedały, że wykastrować, a jak lesbijki widzą to se walą i są zadowoleni =.= " - hahaha xD My chyba naprawdę jesteśmy rodziną. xDD Dokładnie to powiedziałam tacie, jak zaczął po raz enty wrzucać na homoseksualistów. ;P I od tamtej pory zupełnie inaczej do tego podchodzi. xD

    OdpowiedzUsuń